Przedstawiamy historię Marzeny. To kolejny przykład trudnej walki z chorobą.
Jej historia z tą chorobą zaczęła się gdy miała około 18 lat. Po ukąszeniu przez kleszcza wystąpił u niej rumień, a lekarz dermatolog stwierdził Boreliozę. Zażyła antybiotyk i po tygodniowej kontroli lekarz postawił dobrą diagnozę całkowitego wyleczenia. A Marzena oczywiście zapomniała o całej sprawie, jak o każdej wcześniejszej grypie. Niestety, bakteria którą zaraził ją pasożyt nie dała o sobie zapomnieć. Z jej organizmem zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Pamięta jak zaczęło się od drobnych infekcji: zapalenia uszu, gardła, problemy z oddychaniem, ból i kołatanie serca, problemy z czytaniem i koncentracją. Każdy lekarz widząc młodą dziewczynę, której dzieją się ,,dziwne rzeczy‘‘ odsyłał do psychiatry. Wszystkie objawy i dolegliwości usprawiedliwiane były nerwami, depresją. Odsyłano ją od jednego do drugiego lekarza i: “nikt nigdzie nie był mi wstanie pomóc”.
Jej życie toczy się dalej. Ukończyła szkołę, pracowała, wyszła za mąż, wyjechała do Niemiec i usiłowała normalnie żyć. Z powodu regularnego stresu, wysiłku fizycznego i problemów zdrowotnych – nie miała już siły na nic, chciała się poddać. Myślała, że zwariuje. To był kres wytrzymałości. Czuła się odrętwiała emocjonalnie i bezradna. Nienawidziła swojej słabości. Tego, że idzie ulicą i lecą jej łzy, że nie może jeść, nie może spać, czy w ogóle zrobić cokolwiek, nawet się umyć, czy posprzątać. Bardzo trudne były noce, kiedy nie mogła zasnąć chociaż na kilka godzin. W takich chwilach myśli biegły jedna za drugą, kłębią się. Głowę wypełniał wstyd, strach, lęk, że wszystko stracone, że wszystko jest beznadzieje, że to co robi w życiu nie ma sensu. ”
“To chyba najgorsza rzecz, kiedy bez przerwy myśli się o tym, żeby ze sobą skończyć”.
Najgorsze jest to, że tylko ta jedna myśl wydawała się jedyną alternatywą, jedynym słusznym wyjściem. A najstraszniejsze, ze wydawała się jedynym bezpiecznym wyjściem. Nigdy nie zapomni, jak powiedziała rodzicom, że chyba umiera. Wyobrażała sobie, jakie uczucia musiała w nich wywołać. Czego bardzo żałuje. Przeszła przez depresje, była w Szpitalu Psychiatrycznym, gdzie najpierw płakała z żalu nad sobą, nad swoim życiem, a później z tęsknoty za swoimi marzeniami, radością i szczęściem. Będąc w szpitalu zrozumiała, że musi walczyć z depresją, walczyć o życie. Bardzo się zmieniła. Odcięła się od toksycznych ludzi. Rozwiodła się.
Zaczęła nowe życie. Teraz wie, że los jest w naszych rękach, a swoje szczęście w każdym momencie życia można budować od nowa. Dzięki ogromnemu wsparciu rodziców i przyjaciela miała wystarczająco sił, by szukać sensu życia.
Mimo jej młodego wieku wiele przeżyła, ale nigdy nie straciła woli do walki, nigdy nie przestała odnajdywać szczęścia w „małych rzeczach“, by móc żyć pełnią życia. Przed nią długi i wyjątkowo skomplikowany proces „zdrowienia“. Dużo ciężkiej pracy, by powrócić do stanu równowagi. Ale musi sobie radzić…Na pewno walczy…
Dopiero od niedawna, po wieloletnich poszukiwaniach przyczyn gorszego samopoczucia i dzięki pomocy internetu i filmów z udziałem Michała Szebestika, jak i bardzo pomocnych rozmów telefonicznych, zaczęła diagnozować się w kierunku Boreliozy i już wie z czym walczy. To cały czas ta sama Borelioza, która 11 lat temu nie została wyleczona. A nieumiejętności lekarzy, czy też jej niewiedza spowodowały tak długi okres dotarcia do diagnozy. Gdyby wierzyła we wszystkie stawiane jej diagnozy, to połowę ciała miała by pokrojoną. Lekarze łatwo stawiają diagnozy bez odpowiednich badań i przepisują antybiotyki, jak cukierki, czy co wizytę reklamują szczepionki. Nigdy nie zrozumie takiego podejścia, bo wielu lekarzy może pomóc tylko nie chce. I tu nie chodzi tylko, że system im zakazuje, czy nakazuje, że nie mogą… tu chodzi o ich niewiedzę , osobowość i charakter. Więcej jej zaszkodzili niż pomogli.
Każdy z chorujących ma swoją własną historię i u każdego Borelioza przejawia się w trochę odmienny sposób, ale u każdego jest ta sama ciężka choroba, która niesie za sobą wiele powikłań i doprowadza do wielu nieodwracalnych zmian w organizmie. Choroba nauczyła ją tego, żeby żyć i cieszyć się ,,tu i teraz‘‘. Każdego dnia. Ponieważ nie wie, czy jutro wstanie z łóżka. To tak bardzo podstępna choroba, która odbiera resztki sił i nie pozostawia wyboru. Trzeba zmienić tryb życia, sposób żywienia i swoje nawyki. Przede wszystkim trzeba walczyć.