Dawno nie mieliśmy nowej historii od naszych podopiecznych… Historii z ostatnich dni… Zatem wracamy z najnowszą relacją Agnieszki z walki na froncie z tym, co trapi Was wszystkich!
Pierwszy raz dzieli się z kimś swoją historią, żebyście wszyscy mogli zrozumieć jej problem! Musi zagłębić się lata wstecz, do czasów swojego dzieciństwa.
Jej problemy zdrowotne zaczęły się już w wieku 6 lat, kiedy stwierdzono u niej liczne alergie pokarmowe, skórne oraz astmę oskrzelową i wysiłkową. Rodzice podjęli decyzję o szczepieniu przeciw alergii, wraz z alergologiem.
Dziś już wie, jak bardzo zniszczyło to jej odporność, oraz florę bakteryjną. Pojawiły się ciągłe infekcje i choroby, a wraz z tym antybiotyki. Szczepionki dostawała co 2 tygodnie, co miesiąc i tak w kółko przez kilka lat.
Z badań wynikało, że była uczulona na większość produktów. Mleko krowie, cytrusy, orzechy, jajka, mąki, to wszystko w kontakcie z jej skórą powodowało odczyny. Mama podała jej raz mleko sojowe, jako zamiennik mleka krowiego, które spowodowało u niej duszności i prawie “zmiotło” ją z tego świata. A to tylko dlatego, że lekarz jej tak doradził. Agnieszka nie chce tutaj w żaden sposób podważać opinii lekarzy, ale następstwem szczepień i alergii był refluks, candida, oraz pasożyty. Tak właśnie pasożyty, bo wierzyć lub nie, to one powodują liczne alergie oraz astmy u dzieci. Po wielu latach dziś już to wie, że pasożyty, które są z nią do tej pory, są również z nią od dziecka. Od kiedy pamięta ma problemy z zębami, z białym nalotem na języku oraz nieświeżym oddechem, do tego dochodzą problemy zaparciowe, które ma również od lat młodości. Nie pamięta, czy w swoim krótkim życiu była kiedykolwiek zdrowa. Nie mówiąc już o sferze towarzyskiej, której nie ma.
“Od podstawówki wytykano mnie palcami i śmiano się ze mnie, bo miałam problemy z nieświeżym oddechem. Nikt nie wiedział z jakimi problemami się borykam, a nawet jeśli rówieśnicy by wiedzieli to i tak by nie zrozumieli.” – przypomina sobie Agnieszka.
Jej psychika na tym podupadła. Stroniła więc od przyjaciół, ukrywała się, była odludkiem, nie z powodu wyboru, lecz z powodu choroby, która utrudniła jej życie. Boli to do dziś, bo jest dalej samotna, ma synka, który teraz przechodzi przez to samo. Pasożyty ma i on, i ona, a teraz on ma nieświeży oddech. Lecz Agnieszka wie już, jak z tym walczyć. Wie, że dieta i zioła mają moc, lecz jest to długa droga, którą musi przejść. W żaden sposób nie może pozwolić, by synka spotkało to samo co ją w dzieciństwie. A już ma liczne alergie i candidę.
U siebie zaobserwowała z licznych badań, że ma przywry, lamblie oraz glistę. Przyjęła lekarstwo – chemię nie raz, jednak one dalej są i zaatakowały jeszcze mocniej. 4 lata temu po urodzeniu dziecka jej problemy zdrowotne się nasiliły. Pojawiły się u niej problemy jelitowe jeszcze gorsze niż zaparcia. Serce szybciej biło, a jej jelita pracowały ze zwiększoną siłą, bywało że w nocy nie spała. Jej ciało nie wiedziało co się dzieje, do tego doszły bóle w klatce piersiowej. Z tego powodu nie raz wzywała pogotowie. Po urodzeniu dziecka jej odporność się obniżyła, co spowodowało, że pasożyty i bakterie się namnożyły, i zaczęły w bardzo silny sposób na nią oddziaływać. Z problemami zaszyła się w domu, zajęła się wychowywaniem synka. I tak mijały lata, a Agnieszka pozostawała niezdiagnozowana.
Kiedy zauważyła, że z synkiem również dzieje się coś złego, nieprzespane noce, bóle brzuszka, nieświeży oddech, alergie, zgrzytanie zębami, zaczęła szukać przyczyn. Pech chciał, że to właśnie wtedy po spacerze w lesie znalazła u siebie kleszcze. Jeden z nich przeniósł jej chorobę, która jeszcze mocniej obciążyła jej ciało. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziała, dopiero kiedy po 3 miesiącach zaczęło się dziać coś niepokojącego to zaczęła się martwić. Pierwszymi objawami były potworne bóle lędźwiowe i nocne wstawania do toalety. Miała ogromne parcia na pęcherz. Od razu zrobiła posiewy moczu, badania moczu, odwiedziła lekarzy od nerek, pęcherza. Oczywiście wszystkie badania wyszły w normie, nie znaleziono przyczyny. Dostała antybiotyk na zapalenie pęcherza, który nie pomógł, bóle minęły same po kilku tygodniach. Zaczęła już wtedy wertować strony w internecie, jak wykryć pasożyty. Oczywiście miała mnóstwo wizyt u lekarza rodzinnego, który nie widział w jej stanie zdrowia nic złego.
Jej samopoczucie i ogólny stan się pogarszał, traciła siły, nie umiała wstać z łóżka, miała ciągłe bóle głowy i czuła ciągłe zmęczenie. Podjęła decyzję o zrobieniu biorezonansu. By mieć pewność zrobiła dwa. Z obu wyszła borelioza, bartonella, yersinia i chlamydia pneumonia. Dodatkowo przywry, glista ludzka i lamblie. Lekarz nie uwierzył w te badania, a jej stan już był coraz gorszy. Doszło budzenie się z szybkim biciem serca, który nie mijał, ściski głowy, bóle w klatce piersiowej, mrowienia palców u rąk i nóg, zdrętwiało jej podniebienie, chroniczne zmęczenie i brak sił, i chęci do życia, i podstawowych potrzeb. Zrobiła we własnym zakresie test z krwi na potwierdzenie boreliozy i wyszło. Było to pół roku od ugryzienia kleszczy.
Doxycyclinę brała przez miesiąc. Rok miała spokój, przez ten czas pracowała nad pasożytami, bezskutecznie. Potwierdziła z badania tylko lamblie, ale jest pewna, że ma również glistę i przywry. Widziała gołym okiem, jak po kuracji czosnkiem wydaliła dużą glistę oraz kilka małych. Brała chemię, a pasożyty wciąż są. U synka stosuje produkty Coral Club, ekstrakty ziołowe, które uważa za najbezpieczniejsze, ale tutaj dużo robi dieta, bez niej nie ma efektów. Od ponad roku nie jedzą nabiału, mąki pszennej, słodyczy, drożdży. Kontaktowała się z doktorem od pasożytów – dr. Ozimkiem, przepisał jej lek Alinię. Przyjęła 3 dni ten lek, a tydzień po tym pojawiły się na nowo objawy jej boreliozy i bartonelli. Oczywiście brała preparaty na toksyny przez cały czas. Pojawiły się mrowienia uszu, palców, szyja zaczęła mocno boleć, bóle głowy promieniowały do potylicy i karku. Lędźwie zaczęły boleć, kości, stawy, oraz mięśnie nóg. Na języku doszły przekrwienia, nalot z candidy. Doxycyclina tym razem nie pomogła.
Zdecydowała się na wizytę u dr. Kozuby w Będzinie, doktora od boreliozy. Potwierdził, że jej objawy to borelioza i bartonella. Zaproponował leczenie ziołami Fitoterapeuty Jana Oruby i tak też chce się leczyć. Dieta, zioła, suplementy. Chce rozpocząć walkę z chorobą wraz ze
wsparciem ze strony Akademii Boreliozy. W obecnej sytuacji, kiedy nie pracuje, a wiele pieniędzy przeznacza na suplementy i produkty dla synka, które są bardzo drogie, nie jest w stanie zapewnić sobie środków na leczenie. Od kilku dni czuje się coraz gorzej. Ma bóle w każdej części ciała, skóra swędzi niesamowicie, nie potrafi wstać z łóżka oraz się dobudzić, po każdym posiłku mrowi ją w kręgosłupie na wysokości żołądka, ma krosty na skórze głowy, włosy wypadają garściami, ma szumy uszne, pieką ją oczy, unika światła, no i po przebudzeniu jej jelita są mocno skurczone i bolą ogromnie, długi czas pozostaje więc w spoczynku, by nie powodować jeszcze większych bóli. Ma problemy z wypróżnianiem, ma ściski w okolicach dróg żółciowych, bolą ją nogi, stopy, palce, cierpi całe ciało.
Dodatkowo jej mama cierpi na to samo, pasjonatka i miłośniczka zbierania grzybów. Kobieta przed 50., a również z boreliozą.
“Jeśli nie zacznę pracować nad swoimi chorobami one pochłoną mnie i już nigdy nie wyzdrowieję, będzie coraz gorzej, a mam dla kogo żyć i wstać na nogi. Chcę móc zacząć biegać za synkiem nie męcząc się, zacząć się uśmiechać oraz pierwszy raz w życiu powiedzieć że jestem zdrowa.”.
Agnieszka ma własną zbiórkę na stronie siepomaga, lecz nie przynosi ona dużych rezultatów, nie w takim stopniu, by zapewnić jej pomoc w walce z chorobą.