Systematyczność i cierpliwość to klucz do zagadki pt. „Chcę być zdrowa i szczęśliwa.”.

Prezentujemy historię Moniki, która w krótkich słowach, z uśmiechem, komentuje swoją walkę z chorobą w taki sposób: “Niektórzy twierdzą, że mi odbiło”.

Skąd takie opinie? Monika zawsze otwarcie przyznawała się do swoich problemów ze zdrowiem i momentów załamania. Teraz również otwarcie mówi o tym, że walczy o siebie.

Skończyła marketing i zarządzanie na Uniwersytecie Łódzkim. Od 15 lat prowadzi własną firmę. Równie często, jak w biurze można ją spotkać na siłowni.
Choruje od dziecka, w wieku 10 lat okazało się, że ma bardzo podwyższone ASO i RF. Dostała diagnozę – Młodzieńcze Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Zbicie ASO zajęło 3 lata. Do 18 roku życia jedyną uciążliwą przypadłością było ciągłe chorowanie, głównie na anginy ropne. Stwierdzono gronkowca złocistego i w wieku 18 lat usunięto Monice migdały. Wydawałoby się, że problem minął… jednak po 2 latach znów się zaczęło.
Wysokie TSH i przeciwciała – diagnoza Hashimoto.

„Jeśli ktoś nie doświadczy pewnych rzeczy, nie zrozumie.”.

Już dwa lata później w wieku 23 lat rozpoczęła kolejną przygodę. Zaczęło się niewinnie od bólu podbrzusza. W przeciągu pół roku trafiła do szpitala trzykrotnie z zapaleniem jajników i przydatków. W końcu zrobiono laparoskopię i zdiagnozowano Endometrioze. Jej leczenie trwało 10 lat, przerobiła mnóstwo leków hormonalnych, antybiotyków, leków przeciwbólowych łącznie z morfiną. Przeszła kilka operacji, po trzeciej żyła nadzieją, że choroba już nie wróci. Ale ona nie dała o sobie zapomnieć, wróciła z podwójną siłą. Ból był nieznośny, paraliżował umysł i ciało. Życie znów zaczęło tracić sens. Żyła jak na bombie, a intuicja podpowiadała jej, że czas na kolejny krok – czwartą i ostatnią operację.

„Zawsze byłam inna. Zawsze robiłam rzeczy wbrew naturalnemu myśleniu. Zawsze mówiłam, co myślę i robiłam to, co uważałam za słuszne.”.

Decyzję o operacji podjęła na własną odpowiedzialność. Posunęła się do usunięcia narządów rodnych, lub ładniej ujmując „symbolu kobiecości”.
Nie ma jajników, macicy i szyjki macicy – pełna histerektomia.
Zrobiła to słuchając wyłącznie siebie. Ktoś mógłby pomyśleć, że to egoistyczne. Że bała się bólu i to niepoważne żeby kobieta w wieku 33 lat okaleczała się w ten sposób.
Może tak jest, może większość osób, które oceniają to w ten lub inny sposób mają rację. Ale dla niej najważniejszym jest, że zrobiła to w zgodzie ze sobą. Była świadoma pozytywnych i negatywnych konsekwencji tej decyzji.

“Nie żałuję tego co zrobiłam, jestem szczęśliwa i spełniona.”.

Monika często słyszy, że jest wojowniczką, ale ona tak nie uważam. Monika po prostu chce żyć i cieszyć się życiem. Ma ogromną nadzieję, że jej historia komuś się przyda i pomoże przede wszystkim w szybkiej diagnostyce chorób oraz, że inni będą walczyć tak jak ona to robi od dobrych paru lat.

Leczenie hormonalne, przyspieszona menopauza, ciąża z 30 kg bagażem oraz cztery operacje, nie wpłynęły na jej życie w pozytywny sposób. Przeciwnie.

“Z uśmiechniętej aktywnej dziewczyny, zrobiłam się wrakiem człowieka.”.

Choroby współistniejące tj. RZS, zapalenie mięśnia sercowego, Hashimoto oraz terapia hormonalna zastępcza, to wszystko musiało mieć swoje konsekwencje. Organizm nie wytrzymał w tak młodym wieku, takiego zawirowania. Waga szła w górę a jej samoocena w dół.

„Przychodzi znienacka, w najmniej oczekiwanym momencie, w chwili, w której się nie spodziewałam. Za każdym razem chce zawładnąć moim ciałem: głową, kręgosłupem, nogą, nerkami, pęcherzem, jelitami i co najważniejsze umysłem. Stara podporządkować sobie moje życie. Chce, abym straciła bliskie osoby i wszystkich znajomych. Jest bezwzględna, sieje strach, wywołuje ból i unieruchamia ciało. (…). Jest bezkarna i bezlitosna, bo jest nieuleczalna.”.

Monika płakała, nie mogła na siebie patrzeć i dusiła się sama w sobie. Stojąc przed lustrem szukała dawnej Moniki. Ale już jej tam nie było. Kiedy dmuchała kolejne świeczki na torcie, pomyślała „czas wrócić do gry!”. Nie było łatwo, ale wiedziała jedno – jeśli nie spróbuje będzie żałowała do końca życia. Zaczęła spełniać swoje marzenie, marzenie o normalnym, aktywnym życiu. Nie robi bardzo wielu rzeczy, denerwuje się bo by chciała. Ale wie, że jej upór i determinacja ją uratowały.

„Endometrioza zniszczyła mnie fizycznie i psychicznie, ale nauczyła mnie walki. I za to jestem jej wdzięczna. Teraz znowu walczę.”.

Myślała, że jej walka w końcu się skończyła, niestety ta nadzieja okazała się złudna. Zaczęła mieć problemy z sercem. Początkowo uznawano, że ten problem związany był z zaburzoną gospodarką hormonalną i Hashimoto. Jednak z czasem okazało się, że przeszła „po cichu” zapalenie mięśnia sercowego. Pojawiła się również tachykardia.
Kilka miesięcy później zaczęły odzywać się bóle stawów i kości, diagnoza – Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Dostała leki i znów zaczęło się normować.
Zaczęła normalnie funkcjonować, wróciła do sportu.

Sielanka nie trwała długo. Zaczęły pobolewać przedramiona i nadgarstki. Myślała, że to objaw przetrenowania i postanowiła odpocząć. Niestety, czy trenowała czy nie, ból towarzyszył. Może śmiało powiedzieć, że rezygnacja z treningów dała gorsze skutki niż ruch.
Po zrobieniu pakietu badań reumatologicznych lekarze stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Zaczęli ją kierować do psychiatry mówiąc, że na siłę szuka sobie choroby!!!

„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala Ci wytrwać.”.

Problemy ze zdrowiem spowodowały, że zaczęła przywiązywać wagę do tego co je. Zaczęła interesować się dietetyką i zdrowo się odżywiać. Skutkiem tych działań był fakt utraty wagi, ale i aspekt zdrowotny. Znalazła zadowolenie i spełnienie w stosowaniu diety i aktywności fizycznej. Zaczęła obserwować własne ciało i uczyć się go na nowo. Uważa, że sukces zależy od naszej świadomości.

“NIE! MNIE NIGDY NIE ZDOBĘDZIESZ!”.

Mając takie doświadczenia z lekarzami zaczęła sama szukać przyczyny bólu. Przypadkowo trafiła na artykuł o objawach boreliozy. Okazało się, że pasują do jej problemów. Jednak jedno nie dawało jej spokoju.

“Nigdy nie ugryzł mnie kleszcz lub tego nie pamiętam.”.

Zaczęła drążyć temat i dziś, dzięki samozaparciu ma pewność skąd brały się te wszystkie bóle, złe samopoczucie, bezsenność lub nadmierna senność, zmęczenie.

“Jestem posiadaczką boreliozy i koinfekcji (babesioza, bartonelloza, yersinioza, chlamydioza, anaplasmoza, mycoplasmoza).”.

Na dzień dzisiejszy jest już rok po leczeniu. Na pewno jesteście ciekawi jak przebiegło!?
Ponieważ nie uznaje półśrodków, od razu zdecydowała się na leczenie metodą ILADS. Dla niektórych leczenie bardzo kontrowersyjne, w jej ocenie, kiedy podejmowała decyzję jedyne słuszne i skuteczne. Liczyła się ze skutkami ubocznymi, ale wiedziała, że mogę wygrać! I tak początkiem 2017 roku pojawiła się w gabinecie lekarza ILADS z historią swojej choroby, kompletem badań na boreliozę i koinfekcje, badaniami podstawowymi i wynikiem biorezonansu. Od razu zdecydowała się na mocne uderzenie, leczenie antybiotykami i ziołami. I to był strzał w sedno, rok temu zakończyła leczenie z pozytywnym skutkiem.

“Pomimo, że w jakiś sposób uporałam się z chorobą. Prawdą jest jedna, ona jest we mnie i zostanie ze mną do końca moich dni…”.

Aktywna była już jako mała dziewczynka. Sala gimnastyczna była jej drugim domem. Sportu nie porzuciła nawet wtedy, kiedy musiała się poddać rehabilitacji kręgosłupa, którą przeszła jako nastolatka. Zawzięła się i trzy razy w tygodniu ćwiczyła z rehabilitantem, dzięki czemu uniknęła operacji. Tak naprawdę dzięki rehabilitacji pierwszy raz w życiu uświadomiła sobie, że cierpliwość i systematyczność oraz pokora są tylko elementami układanki, które kształtują charakter człowieka.

“WALCZCIE O SWOJE MARZENIA I PAMIĘTAJCIE MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ MARZENIA SIĘ SPEŁNIA W KAŻDYM WIEKU.”.

Od ponad pięciu lat prowadzi w miarę aktywny i zdrowy styl życia. Często ludzie zadają jej pytanie, jak ona to robi. Odpowiedź jest bardzo prosta i zawsze ta sama – chodzi o zmianę nie diety, a swojego stylu życia, o odnalezienie w aktywności i zdrowym żywieniu zadowolenia.

Trzeba obserwować siebie i własne ciało, bo każdy reaguje na swój sposób.
Wszystko zaczyna się w umyśle i od nas samych zależy czy się uda. Trzeba sobie zdać sprawę z jednej rzeczy – to długotrwały proces i na efekty trzeba poczekać. Ile? Na to nikt nie zna odpowiedzi. Ale uwierzcie Monice, że warto!

“Zdrowe odżywianie, sport, BMW czy Hel…”.

Czy to jej hobby? Na pewno to jej odskocznia od codziennych problemów, pracy i chorób.

Niektórym dieta kojarzy się wyłącznie z wyrzeczeniami i…karą. Nie sprawia im to żadnej przyjemności. Jednak ona podchodzi do tego inaczej, gotowanie jest dla niej przyjemnością. Mimo, że nie jest z zawodu dietetykiem, doskonale wie, jakie produkty powinna spożywać, aby dostarczyć swojemu organizmowi, jak najwięcej substancji odżywczych, mikroelementów i witamin. Aby mógł prawidłowo i sprawnie funkcjonować. Używa rozmaitego rodzaju warzyw, mięs i przypraw.
Mogłoby się wydawać, że taka pasja zajmuje naprawdę dużo czasu. Jednak kiedy gotowanie staje się pasją i sprawia radość, nie zwraca się uwagi na czas.

Dzięki tej pasji łatwiej jest jej walczyć z problemami zdrowotnymi. Nie ma co się bać przygotowywać rozmaite potrawy, których do tej pory nie było na naszych talerzach. Warto posiadać szeroką wiedzę na temat produktów, ponieważ powinniśmy wiedzieć, jakich substancji nam one dostarczają i jak mogą pomóc w leczeniu.
Poza tym będziecie mogli pochwalić się przed swoją rodziną nowymi zdolnościami kulinarnymi i zarażać innych tą pasją.

“Sport w moim życiu… jest od dziecka.”.

Od dziecka ciągle w ruchu. Teraz wie, że sport kształtuje wytrwałość, poczucie poszanowania siebie i otoczenia, uczy pokory. Sport nauczył ją pozytywnego stosunku do ludzi i otaczającego ją świata, podnosi sprawność umysłową. Sport wywiera znaczny wpływ na jej rozwój fizyczny, przygotowuje go do wysiłku fizjologicznego i psychicznego, pomaga kształtować wolę i siłę charakteru. I tak naprawdę sport plus zdrowe odżywienie tworzą całość i pomagają walczyć z przeciwnościami losu.

“Monika i BWM… miłość od pierwszego wejrzenia.”.

Zaczęło się niewinnie. Dostała w prezencie e21, jako pierwszy w życiu samochód. Pamięta to, jak dziś. Pierwsze skojarzenie – rekin. Wsiadła, odpaliła i tak to się zaczęło. E28, E30, E36, E46, E34, było ich kilka łącznie przez 12 lat ok 22 szt. Obecnie jej serce należy do E39. Ktoś powie, że to tylko samochód no cóż dla niej to coś więcej. Dla niej, to nie jest tylko blacha i koła. Dla niej BMW ma duszę i historię. I nie ukrywa… ten tylni napęd… kto jeździł choć raz wie o czym mówi.

“Hel.”.

Hel jej azyl, jej bajka – tam, gdzie pociągi kończą swój bieg i gdzie czas zatrzymuje się w miejscu. Czy to krótki wyjazd na weekend czy długi urlop. To bez znaczenia, wsiada w auto i pokonuje 450 km bez mrugnięcia okiem. Las, morze, plaża, wiatr, cisza i spokój… Tam ładuje swoje baterie. Tam znikają smutki dnia codziennego a życie nabiera innych barw.
Jest to dla niej bardzo wyjątkowe miejsce i na zawsze takim pozostanie.

Przestaje być niewolnikiem telefonu, internetu, telewizji i tego wilczego pędu, który towarzyszy jej na co dzień. Niby każdy dzień jest inny, a zarazem taki sam – praca, dom i tak w kółko. Kąpiele w morzu, wieczorne spacery brzegiem, szum morza, fale bijące o brzeg, jazda rowerem po lesie, bieganie. To wszystko sprawia, że czuje się jakby przeniosła się do innego świata. I tego właśnie jej trzeba!!! Choć czasem pada deszcz, wieje mocniejszy wiatr, a sztorm jest normalnym zjawiskiem, uwielbia tam jeździć, żeby od tak po prostu nic nie robić.

Wszystkim ludziom poleca znaleźć sobie takie miejsce na ziemi – miejsce, gdzie można spokojnie odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Jedni lepiej czują się nad morzem, inni w górach. Na szczęście w naszym pięknym kraju mamy zarówno jedno jak i drugie, więc z pewnością każdy znajdzie coś fajnego dla siebie. Czasem są takie dni gdzie, brakuje człowiekowi powiewu świeżości, dlatego radzi uciec w taki swój kąt.
“Wierzcie mi, że jeżeli życie Was męczy, denerwuje, irytuje to nic tak nie pomoże, jak zresetowanie głowy w takiej swojej bajce.”. U Moniki sprawdza się to bez dwóch zdań.

O Polsce mówi, że to piękny kraj, i radzi czasem spojrzeć dalej niż przez swoje okno. Radzi, aby pomyśleć, żeby poszukać sobie takiego azylu na reset bo życie jest za krótkie, żeby z niego nie korzystać. A jeżeli już znajdzie się taką swoją przystań to nie należy zapominać o niej i dbać o nią, kochać ją całym sercem, tak jak robię to właśnie Ona.