Teraz o Chlamydii…

Chlamydie to małe Gram-ujemne bakterie wewnątrzkomórkowe. Pierwsze wzmianki na ich temat pochodzą sprzed pięciu tysięcy lat. Mikroorganizmy te po wtargnięciu do organizmu przyczepiają się do komórek gospodarza, następnie wnikają do nich i podobnie jak wirusy mnożą się wewnątrz komórek, a następnie rozprzestrzeniają po całym organizmie drogą krwionośną, przewlekle infekując układ naczyniowy i nie tylko. Istnieją trzy gatunki chlamydii patogennych dla ludzi: C. pneumoniae, C. trachomatis oraz C. psittaci, z których jako koinfekcja boreliozy występują dwie pierwsze. Wynika to z tego, że do zakażenia dochodzi nie tylko drogą kropelkową i płciową, ale również poprzez ukąszenia kleszczy i owadów kłująco ssących takich jak komary czy meszki.

Chlamydia pneumoniae występuje powszechnie na całym świecie. Zakażenia szerzą się drogą powietrzno-kropelkową, zwłaszcza w środowiskach zamkniętych, z człowieka na człowieka. Mają one najczęściej przebieg bezobjawowy lub łagodny i w większości przypadków nie są diagnozowane i rozpoznawane.

Chlamydia inclusion in human cell. 3D illustration showing group of chlamydial elementary bodies near the nucleus of a cell

Pierwotne zakażenie C. pneumoniae pojawia się na ogół w dzieciństwie, najczęściej między 5 a 10 rokiem życia. Rocznie ulega zakażeniu około 6-9% dzieci w wieku szkolnym. W późniejszym okresie życia następują zazwyczaj reinfekcje. Określa się je wspólną nazwą nawracających zakażeń. Szacuje się, że w ciągu życia każdy dwu- lub trzykrotnie może przechodzić zakażenie Chlamydią pneumoniae. Przeglądy seroepidemilogiczne wykazały, że 50-70% osób dorosłych ma swoiste przeciwciała, a ich częstość wzrasta z wiekiem oraz, że przeciwciała występują częściej u mężczyzn niż u kobiet. Zarówno u dorosłych jak i u dzieci zakażenie może mieć przebieg ostry (szczególnie gdy współtowarzyszy innemu zakażeniu, spowodowanemu np. przez Streptococcus pneumoniae) lub przewlekły. Może przebiegać także bezobjawowo lub ze skąpymi objawami klinicznymi i wtedy bywa często nie rozpoznawane.

Objawy chlamydiozy

Chlamydia pneumoniae wywołuje zakażenia górnych i dolnych dróg oddechowych. Może powodować zapalenie gardła, krtani, ucha środkowego i zatok, zapalenie oskrzeli oraz tzw. atypowe zapalenie płuc. W ostatnich latach coraz więcej uwagi zwraca się również na rolę C. pneumoniae w rozwoju astmy oskrzelowej oraz przewlekłej obturacyjnej choroby płuc. Wieloośrodkowe badania przeprowadzone w grupie ponad 4000 pacjentów pozwoliły ustalić przyczynową rolę C. pneumoniae w epizodach zaostrzeń astmy oskrzelowej u 5-23% pacjentów. Wykazano ponadto, że objawy spastycznego zapalenia oskrzeli występują częściej u dorosłych niż u dzieci i SA zazwyczaj wynikiem reinfekcji lub zakażenia przewlekłego C. pneumoniae, a nie infekcji pierwotnej.
Chlamydia pneumoniae może także odgrywać rolę przyczynową w wielu chorobach układu krążenia. Często przyczynia się do rozwoju miażdżycy – choroby rozwijającej się przez niemal całe życie, a przez to również w rozwoju choroby wieńcowej serca. Badania potwierdzają udział C. pneumoniae w rozwoju i przyspieszaniu progresji choroby, nie wykluczają również udziału tego patogenu w jej zapoczątkowaniu. C. pneumoniae może również uczestniczyć w końcowych etapach choroby, kiedy powikłania miażdżycy doprowadzają do zawału serca lub udaru mózgu. Wykazano również częste występowanie przeciwciała antychlamydiowych u osób z chorobą nadciśnieniową, tętniakami aorty brzusznej, zawałem mózgu i chorobą zakrzepową.
Przy przewlekłym zakażeniu bakterią Chlamydii płucnej może również dochodzić do chorób układu ruchu. Przede wszystkim są tutaj narażone stawy. Bakteria może powodować zapalenie stawów, wszelkiego rodzaju bóle oraz zwyrodnienia.
Dzięki przeprowadzonym badaniom na obecność DNA Chlamydii pneumoniae w komórkach układu nerwowego oraz osłonkach mielinowych dowiedziono, że może mieć ona związek z wieloma chorobami układu nerwowego. Chorzy cierpiący na stwardnienie rozsiane (SM), które polega na rozpadzie osłonek mielinowych substancji białej mózgu spowodowane może być przez Chlamydię. Badania wykazały również, że bakteria ta może mieć wpływ na inne schorzenia neurologiczne. Jedną z takich chorób jest Alzheimer.

Chlamydia trachomatis przenoszona jest przede wszystkim droga płciową, dlatego też najczęściej powoduje problemy i choroby związane z układem moczowo-płciowym. Infekcja może przebiegać bezobjawowo, jednak najczęściej pojawiają się objawy typu pieczenie oraz ból cewki moczowej, dyskomfort podczas oddawania moczu, rożnego rodzaju wydzieliny wydostające się z cewki moczowej.

Chlamydia trachomatis, an obligate intracellular human pathogen, is one of four bacterial species in the genus Chlamydia. 3D illustration

U mężczyzn dodatkowymi objawami mogą być bóle w okolicy podbrzusza oraz nadwrażliwość lub ból jąder. Może powodować przerost gruczołu prostaty spowodowany stanem zapalnym, a także prowadzić do niepłodności.
Zakażenie C. trachomatis jest szczególnie groźne dla kobiet. co w konsekwencji może prowadzić do bezpłodności lub powikłań ciąży. Dyskomfort przy oddawaniu moczu zaczerwienienia, opuchlizny to najczęstsze objawy zapalenia szyjki macicy. Często ma ono charakter bez objawowy. Przy stanach przewlekłego zakażenia bakteria ta może powodować zmiany nowotworowe szyjki macicy. Poprzez jej obecność w drogach rodnych staje się kofaktorem wirusa brodawczaka ludzkiego typ 16. Chlamydia trachomatis często jest również przyczyną zapalenia moczowodów z równoczesnym ropomoczem oraz stanem zapalnym narządów miednicy mniejszej. Infekcja może spowodować przerost błon śluzowych macicy, zapalenie jajowodów, a nawet ropień jajników, w konsekwencji czego może doprowadzić do bezpłodności. Jest również niebezpieczna dla noworodków. Zakażenie może powstać podczas porodu, powodując szereg dolegliwości ze strony układu oddechowego oraz zmysłu wzroku. U noworodków często C. trachomatis może być przyczyną zapalenia płuc. Dotyczy ono dzieci między 2 a 16 tygodniem życia, przebiega zazwyczaj bezgorączkowo, z przyspieszonym oddechem i pracą serca, lekkim napadowym kaszlem. Niezdiagnozowane lub nieleczone chlamydialne zapalenie płuc może doprowadzić do trwałego uszkodzenia układu oddechowego. Badania potwierdzają, że Chlamydia trachomatis ma swój udział w etiologii nagłej śmierci niemowląt (SIDS).
C. trachomatis może zainfekować również narządy wewnętrzne. Narządy moczowo-płciowe dzieli nie wielka droga do wątroby, śledziony trzustki, nerek czy wyrostka robaczkowego, dlatego też mogą one zostać zaatakowane.

Do opracowania tekstu korzystamy z materiałów ogólnodostępnych w mediach internetowych, dobierając je dla Was według naszej najlepszej wiedzy.

Ciężko jest pisać cokolwiek o sobie, jak mózg odmawia posłuszeństwa

Z cyklu Nasze Historie, dzisiaj historia Pani Małgorzaty.

Historia Pani Małgorzaty, to nie tylko historia z naszego cyklu “Nasze Historie”, ale także jedni z naszych wspaniałych podopiecznych, którym staramy się, jako Fundacja nieść pomoc w miarę naszych możliwości. Dlatego pokazujemy tę wspaniałą osobę, także jako beneficjentkę naszej pomocy.

“Ciężko jest pisać cokolwiek o sobie, jak mózg odmawia posłuszeństwa, a palce u rąk wykręca choroba, usiedzieć nie można, bo boli kręgosłup, a nogi…ma się wrażenie, że są z waty i każdy krok sprawia ból.”.

Historia z chorobą Małgorzaty zaczęła się tak naprawdę nie wiadomo kiedy, prawdopodobnie kilkanaście lat temu. Zawsze się tak zaczyna, jak nie ma rumienia, żadnych niepokojących objawów, po prostu nie zwraca się na to uwagi.
Gdzieś tam po drodze ugryzła ją mucha końska, był rumień ale w życiu by nie pomyślała,
że to może być to, dlaczego? A to z prostej przyczyny – powszechnie utarło się, że to musi być kleszcz…
Cieszyła się życiem, pracowała, realizowała swoje pasje. Uwielbia jazdę konną i obcowanie z tymi zwierzętami. Tak samo pała miłością do psów rasy owczarek niemiecki, spacery po
lesie, pracę z tymi zwierzętami. Jednak w pewnym momencie musiała zrezygnować z jazdy konnej, tak samo nie może sobie pozwolić na posiadanie owczarka, psiego przyjaciela, ze względu na chorobę nie dałaby rady…po odejściu jej ukochanego Fida. Uwielbiała na spontana jeździć w różne miejsca, wyjść do klubu, czy spotykać się z ludźmi. Teraz jej życie towarzyskie legło w gruzach i to jest najgorsze.

“Jak u każdego z wiekiem przychodzą różne objawy, tak też było u mnie, gdy stały się one uciążliwe zaczęłam chodzić po lekarzach z marnym skutkiem, bo nic nie wychodziło.”.

W ciągu tych lat przeszła kilka poważnych operacji (obustronna cieśnia nadgarstków, dwa razy struny głosowe, usunięcie kaletki lewego barku, zespół ciasnoty podbarkowej lewego barku, cieśnia lewego łokcia), po drodze rozsypał się kręgosłup lędźwiowy i szyjny. Miała mieć również operację prawego barku, jednak się nie zdecydowała ze strachu, że będzie gorzej, tak niestety jest w przypadku lewej ręki, jest nie do końca władna, jej lekarz prowadzący, z chirurgii w Piekarach Śląskich, rozłożył ręce i powiedział, że nie wie jak jej  pomóc. Podczas ostatniej operacji strun głosowych w Gliwicach przeszła ogromną traumę. Lekarz zlekceważył jej hipoglikemię. Zgłosiła to dyrektorowi szpitala, lekarz wpadł na salę operacyjną z pretensjami…

Z takim stanem ją uśpiono, dostała zapaści, słyszała wszystko, co o niej mówią, jak obrażają, jak biją po twarzy, jedyne co umiała zrobić, to poleciała jej  łza. Powiedziała, że tak tego nie zostawi, złożyła doniesienie do prokuratury, umorzono sprawę, bo była tylko ona przeciw lekarzowi i zmowie milczenia personelu. Długo nie umiała z tego wyjść, starała się wymazać to z pamięci. Wszystko jednak wracało przy kolejnych operacjach, dostawała ataku paniki i histerii, podawano jej coś na uspokojenie i kontynuowano operacje.

“Około 10 lat temu zauważyłam u siebie dziwne objawy-problemy z pamiecią, osłabnięcia, kluchy w przełyku, bezsenność, ciagłe bóle głowy, swędzenie całego ciała, pogorszenie wzroku, problemy z wysławianiem się, posypały mi się zęby, problemy intymne, zaburzenia widzenia, dziwne mazy przed oczami, problemy ze słuchem, bóle stawów, swędzenie całego ciała, pieczenie, bóle kolan, bóle mięśni, ciągłe zapalenie górnych dróg oddechowych, bóle kręgosłupa szyjnego i lędźwiowego, bóle dłoni, stóp, ud, częste kolki, wypryski na ciele-kaszaki, problemy podologiczne, problemy z chodzeniem, spanie po kilkanaście godzin, chroniczne zmęczenie, straciłam smak, miałam wrażenie że wszystko, co jem to
papier, niekontrolowane tiki mięśni.”.

Męczyło ją to. Podczas robienia różnych badań zleconych przez endokrynologa w Gliwicach,  badania tarczycy fiksowały, po kilku miesiącach ustały. Okazało się, że ma nadciśnienie. Zalecono leki. Podczas pracy robiło jej się słabo. Myślała, że to przemęczenie, bo była
typowym pracoholikiem, ale gdy zemdlała kilka razy, to zaczęła szukać przyczyny. I tym sposobem przypałętała się hipoglikemia reaktywna, a rok później zdiagnozowano u niej, do kompletu, insulinooporność. Na chwilę obecną radzi sobie. Je regularne posiłki i panuje nad chorobą, ale początki były ciężkie. Kilka lat temu przypałętała się dna moczanowa prawej stopy, potworny ból. Też to opanowała. Oczywiście leki do końca życia. Zaczęły dochodzić różne dziwne objawy, jak problem z żołądkiem i jelitami, zaczęła dostawać “na głowę”, bo nie umiała tego ogarnąć. Dlaczego? Bo, jak robiła badania i wracała do lekarzy, to oni rozkładali ręce, a ona cierpiała i przypałętała się depresja. Płakała z banalnych powodów, nie ogarniała rzeczywistości, a raczej tego, co się z nią dzieje, tak jakby jakaś dziwna siła kierowała jej ciałem zamiast niej samej. Nie umiała zasypiać, a jak zasnęła, to budziła się wykończona. Zaczęła chodzić do psychologa, a w końcu do psychiatry. Oczywiście standardem są leki na uspokojenie, co trochę ją wyciszyło i pomogło spać w nocy.

Chodziła do gastrologa w Gliwicach, nie była w stanie wytrzymać z bólu, miała dietę (produkty gotowane) przez prawie rok czasu. Wyniki wychodziły w normie, a brzuch bolał. Lekarz stwierdził, że wymyśla. Zabolało ją to, a jednocześnie wkurzyło, przecież nie udaje. W tym samym czasie zaczęła chodzić do swojego lekarza rodzinnego. On stwierdził, że ma stan zapalny uchyłków jelita grubego, przepisał leki – pomagały.

Sama postanowiła szukać przyczyny, robiła badania na oślep i tym sposobem zrobiła WB w klasie IGG i IGM. Pierwsza reakcja, to ugięły się po nią nogi. Druga, to że w końcu wie, z czym musi walczyć. Zanim jednak do niej to dotarło minął miesiąc…Depresja, to
cholerstwo towarzyszy jej do dziś. Zaczęła czytać, jak leczy się BB, trafiła do lekarza zakaźnika i na cito do szpitala zakaźnego na śląsku. Wtedy nie wiedziała, że to była jej  strata czasu, wierzyła w cudowne uzdrowienie. Cieszyła się, że po leczeniu wróci normalnie do pracy. W szpitalu podawano jej tartiakson przez 21 dni. Nogi zaczęły odmawiać jej  posłuszeństwa. Po skończonej kuracji wypuszczono ją do domu, a kolejna wizyta za 7 miesięcy…nie poszła.

Już w szpitalu z powodu nadmiaru czasu przeglądała internet i szukała pomocy i wiedzy. W między czasie trafiła na Michała Szebestika. Jednak w tamtym czasie nie wierzyła w to, co do niej mówił. Michał był pomocny, dzwonił, podsuwał jej  materiały dotyczące BB. Trafiła na raczkującą wtedy grupę na FB – Akademię Boreliozy. Czytała, obserwowała z niedowierzaniem. Cały czas miała nadzieję, że w szpitalu jej  pomogą. Niestety, w Polsce uznaje się tylko metodę IDSA, czyli leczenie 21 dni antybiotykiem i to wszystko. W szpitalu było wielu pacjentów, którzy po kilka razy wracali na leczenie. Lekarze mówili im, że po tym leczeniu nie ma już boreliozy, a to co się dzieje z nimi, to stan poboreliozowy. Wciskali do głowy cudowne uzdrowienie, przecząc samym sobie, bo ludzie, którzy byli w szpitalu kolejny raz przecież z nami rozmawiali. Z lekarzami nie było mowy o rozmowach dotyczących innych metod leczenia, innej alternatywy, ani o analizowaniu problemów z tym związanych. Dlatego też nie wróciła do poradni przyszpitalnej na kontrolę.

W między czasie dotarło do niej, że jej mama ma dziwne objawy, zrobiła zwykły test
elisa i…wyszło.

To właśnie jej mamę tak zwodzili od kilku lat w szpitalu zakaźnym cudownym uzdrowieniem. Była tam już dwa razy na kuracji, niestety jej mamie nie można już pomóc. Choruje kilkadziesiąt lat, stany chorobowe są zbyt zaawansowane.

“Z niedowierzaniem zaczęłam oglądać filmy Michała, zapalała mi się lampka w głowie, jak bezczelnie lekarze oszukują ludzi w tym mnie, jak mało wiedzy jest na ten temat, jak to samemu trzeba się edukować, bo ciężko jest trafić na lekarza, który robi profesjonalny wywiad z pacjentem w celu szukania przyczyny, zazwyczaj lekarze podśmiechiwali się pod nosem, rozkładali ręce lub, co gorsza, uważali mnie – pacjenta za debila, który wymyśla sobie choroby.”.

Po wyjściu ze szpitala była mądrzejsza o nową wiedzę, wróciła do pracy, ciężko było, bo
problem zdrowotny nie zniknął, wręcz się pogorszył, powłóczyła nogami, jej stawy zaczęły
odmawiać posłuszeństwa, nie umiała chodzić. Zaczęła chodzić na L-4, aby to jakoś przetrwać, pracowała w kratkę.

Zrobiła panel koinfekcji i mimo leczenia w szpitalu wyszło, że ma chlamydię pneumonię,
bartonellę, babesię, mycoplasmę pneumonię. Udało jej się uzyskać numer telefonu do jednego z najlepszych specjalistów od ILADS na śląsku. Wydzwaniała co tydzień, na początku niepewnie, po czasie była uporczywa. Aż po 7 miesiącach dostała się do niego, była szczęśliwa, skakała z radości i płakała jednocześnie.

Nigdy nie zapomni pierwszej wizyty, pojechała tam sama, niewiele pamięta z tego, co do
niej mówił lekarz, jej pamięć nie była sprawna. Jednak zapamięta, jak Pan doktor powiedział, że nie powinna być sama, bez wsparcia rodziny, wnikliwie pytał o objawy, zanim pokazała panel koinfekcji on wiedział, jakie ma. Poczuła, że znalazła w końcu kogoś, kto tak dobrze wie, co jej jest, kto ją rozumie, jakby był z nią, na co dzień i wiedział, co się z nią  dzieje, czyli nie zgłupiała…Jej leczenie trwało prawie dwa lata. Objawy zaczęły ustępować po niecałym roku. Była szczęśliwa! Od początku leczenia każdą jej kurację wrzucała w tabelkę, pamięć niestety jest ulotna, pilnie brała wszystko od antybiotyków po suplementy. Co dwa miesiące robiła zalecane badania. Pan doktor powiedział, że gdyby jej nie znał, to by pomyślał, że jest zdrowa. Jej wyniki były bardzo dobre, z naciskiem na wyniki nie na objawy, bo one były. Wydała majątek, mogłaby kupić sobie za to nowy samochód, ale nie było to ważne bo były efekty. Pod koniec leczenia dowiedziała się o karcie lekowej PZU i dzięki niej odetchnęła z ulgą, bo zamiast płacić 100% za antybiotyki, płaciła tylko 20%. Stała się bezobjawowa.

Pod koniec leczenia miała jedną operację, po tym dostawała wlewy, objawy zaczęły wracać, niby niewielkie, ale jednak. Nikt jej nie powiedział, że po operacji spada odporność. Nie chciała zawracać głowy lekarzowi, tym bardziej, że przez trzy miesiące po leczeniu brała suplementy regularnie i myślała, że przejdzie…Nie przeszło. Wróciło ze zdwojoną siłą. Zamiast wrócić do pracy była na L-4, kolejna operacja, następnie zasiłek rehabilitacyjny i…po 32 latach zwolniono ją z pracy. Zaczęła żebrać o pieniądze na leczenie. W końcu żebrała o leki wśród obcych, nikt nie wie, jakie to jest upokarzające. Wróciła do jej lekarza z podkulonym ogonem. Zaczęli kurację na nowo. Nie od razu niestety. Najpierw musiała  uzbierać na leki. W ciągu tych 10 miesięcy choroba wróciła ze zdwojoną siłą. Zrozumiała z opowieści innych chorych, jak to jest, jak są nawroty, odczuła to na własnej skórze. Objawy są silniejsze, bardziej agresywne. Szukała pomocy, gdzie się da. O powrocie do pracy nie było mowy. Stała się stałą pacjentką neurologa i reumatologa. W między czasie starała się o niepełnosprawność – dostała w stopniu umiarkowanym, na rok. Złożyła dokumenty o rentę – od niedawna ma na rok czasu. Może powiedzieć jedno – trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć, a biurokracja w każdym urzędzie, czy poradni powoduje, że dla chorego takie wycieczki, to ogromne wyzwanie. Mimo iż się leczy, opuszcza mieszkanie, jak naprawdę musi. Problemy z zaśnięciem lub wstawanie rano. Do tego chroniczne zmęczenie powoduje, że nie ma siły. Bóle stawów nie ustępują, pieczenie, smędzenie ciała nie znika, nogi drętwieją do tego stopnia, że boi się chodzić, aby się nie przewrócić. Ciężko jest zrozumieć,  jak każdy poranek zaczyna się od próby wstania z łóżka, ubrania się, czy wykąpania, a każdy krok, czy nawet zjedzenie posiłku, to walka z bólem. Mogłaby tak wymieniać, ale nie ma siły.

Od jesieni 2019 jest przy fundacji Avalon – KRS270809, Janiak11831. Otrzymuje również wsparcie Fundacji Akademia Boreliozy. Przestała organizować zrzutki, bo nie było zbytniego odzewu. Tysiące, a nawet miliony ludzi są w potrzebie, a przebicie się przez to graniczy z  cudem. Tak naprawdę, to z tym wszystkim jest sama, nie ma wsparcia ze strony rodziny, już dawno przestała mówić, co jej jest, bo zawsze słyszała “mnie też boli”. Te słowa  zamykały jej usta. Taka jest jej rodzina. Na przyjaciół też nie ma co liczyć, teraz okazało się tak naprawdę kto jest jej przyjacielem…prawie nikt. Tak jak nikt nawet nie pomyślał, czy nawet nie zainteresował się, co się z nią dzieje. Zawsze była energiczna, żywa, spontaniczna. Stała się zamknięta w sobie, przestała wychodzić z domu, co kiedyś było nie do pomyślenia, zginęła w tłumie. I nikt tego nie zauważył. Nawet jej najbliższa rodzina. Nie potrzebuje współczucia, tylko odrobiny zainteresowania. Zawsze to ona była duszą towarzystwa, ale teraz towarzystwo zapomniało o niej.

Czy to Mycoplazma?

Czy to Mycoplasma?

Mycoplasma została odkryta jako czynnik etiologiczny zarazy płucnej bydła w 1898r. Późniejsze badania doprowadziły do okrycia kilkunastu gatunków tego patogenu, a największe znaczenie dla ludzi mają Mycoplasma pneumonie M. fermentans, M. hominis i M. Genitalium, atakujące najczęściej błony śluzowe układu oddechowego i moczowo-płciowego oraz stawy. Jako koinfekcja boreliozy Mycoplasma występuje w 50-70% przypadków. Najbardziej oporni na leczenie chorzy mają prawie zawsze infekcje mykoplazmami, najczęściej Mycoplasmą pneumoniae i Mycoplasmą fermentans. Do zarażenia dochodzi głównie poprzez ugryzie przez kleszcze. Badania dr Evy Sapi wykazały, iż ponad 80% kleszczy jest nosicielem tej bakterii, w tym 27% posiada aż 3 gatunki. Jednak bakteriami tymi można się również zarazić drogą pokarmową, oddechową, przez otwarte rany oraz podczas kontaktów seksualnych.

Lung infection caused by bacteria Mycoplasma pneumoniae, 3D illustration. Bacterial pneumonia medical concept

Mycoplazmy to bakterie będące najmniejszymi organizmami zdolnymi do samodzielnego rozwoju. W trakcie swojej ewolucji Mycoplasma zmniejszyła znacznie wielkość swojego genomu, pozbyła się ściany komórkowej i w konsekwencji stworzyła unikatową formę mikroorganizmu. Brak ściany komórkowej umożliwia mykoplazmie większą elastyczność i tym samym przyjmowanie różnych kształtów. Może występować w formie ziarenek, pałeczek lub form nitkowatych przypominających grzybnię. Mycoplasma ma wysoce rozwinięte zdolności adaptacyjne do zmieniających się warunków środowiska. Z łatwością potrafi się przemieszczać pomiędzy różnymi gatunkami. Ponadto potrafi zmieniać strukturę swojego genomu w celu przystosowania się do życia w nowych warunkach. Żyje zarówno na powierzchni komórki jak i wewnątrzkomórkowo, co umożliwia jej łatwą reprodukcję i ochronę przed systemem immunologicznym gospodarza, od którego jest uzależniona i nie potrafi żyć poza nim.
Destrukcyjne działanie Mycoplasmy w organizmie jest wynikiem konkurowania o składniki odżywcze z komórkami organizmu, zaburzenia metabolizmu oraz utleniania i niszczenia błon komórkowych głównie komórek nerwowych i mitochondriów gospodarza. Baterie te wydzielają toksyczne dla organizmu substancje i stymulują uwalnianie reaktywnych form tlenu. Potrafią unikać odpowiedzi immunologicznej i prowadzić do procesów autoimmunologicznych. Brak ściany komórkowej zapewnia bakterii także antybiotykooporność.

Bacteria Mycoplasma genitalium, 3D illustration. The causative agent of sexually transmitted infections and infertility

Objawy mycoplazmozy

Infekcja Mycoplasmą może przebiegać bardzo różnie, od bezobjawowej aż po infekcję układową. Mycoplasmy wywołują głównie objawy ze strony układu oddechowego oraz moczowo-płciowego. Jednakże w połączeniu z bakterią Borrelii mogą powodować infekcje systemowe, zajmując każdy organ i będąc przyczyną wielu chronicznych schorzeń, między innymi reumatoidalnego zapalenia stawów oraz innych chorób na tle autoimmunologicznym. W osłabionym organizmie na skutek innej infekcji (np. krętkiem Borrelii) atakują między innymi układ nerwowy, mięśnie (w tym serce) i stawy. Istnieje wiele badań potwierdzających udział Mycoplasmy w wywoływaniu stwardnienia rozsianego oraz stwardnienia zanikowego bocznego, fibriomialgii oraz zespole przewlekłego zmęczenia. Mają również wpływ na powstawanie mięśniaków.
Infekcja rozsiana może objawiać się w następujący sposób: zmęczenie nieprzechodzące po odpoczynku, nietolerancja wysiłku fizycznego, dysfunkcje neurologiczne, problemy psychiczne, problemy poznawcze, bezsenność, depresja, bóle głowy, bóle i osłabienie mięśni, bóle i/lub opuchlizna stawów, bóle węzłów chłonnych, problemy z oddychaniem, pocenie się, mdłości, bóle brzucha, gorączka, chroniczne zapalenie spojówek, zmiany skórne (wysypki, rumienie), zapalenie mięśnia serca, osierdzia, wątroby, trzustki, bóle gardła, krtani, uporczywy kaszel, który przechodzi stopniowo w wilgotny z odkrztuszaniem śluzowo-ropnej plwociny nasilający się wraz z postępem choroby i inne objawy.

Mycoplasma genitalium oraz Mycoplasma hominis powodują infekcję układów moczo-płciowych. Mogą występować zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Do zakażenia dochodzi często na drodze kontaktów płciowych. Doprowadzają do nawracającego zapalenia cewki moczowej, odmiedniczkowego zapalenia nerek, szyjki macicy, jajowodów, śluzówki macicy, miednicy mniejszej, mogą się również przyczyniać do przedwczesnych porodów. U mężczyzn przyczyniają się również do zaburzenia ruchliwości plemników, a tym samym do bezpłodności. Objawy, które mogą występować u kobiet to: częste oddawanie moczu, pieczenie w cewce moczowej, uczucie parcia na mocz. U mężczyzn: wycieki z cewki moczowej, podrażnienia prącia.

Do opracowania tekstu korzystamy z materiałów ogólnodostępnych w mediach internetowych, dobierając je dla Was według naszej najlepszej wiedzy.

Czy to Babesia?

Czy to Babesia?

Babesia jest zaliczana do najczęstszych koinfekcji Borrelii. Publikacje wykazują, że występuje nawet u 66% chorych na boreliozę. Są to pasożytnicze wewnątrzkomórkowe pierwotniaki, wielkości 1-5 µm, atakujące erytrocyty, namnażające się w nich i prowadzące do ich niszczenia. Nazwa Babesia pochodzi od nazwiska rumuńskiego lekarza i mikrobiologa Victora Babesa, który w 1888 roku odkrył pasożytniczy gatunek sporowca żyjącego wewnątrz erytrocytów bydła. Babesia, zarówno swoim wyglądem w obrazie krwi jak i objawami przypomina innego pasożyta krwi – zarodźca malarii, stąd też zwykło się ją nazywać „Malarią Północy”.

Babesia parasites inside red blood cell, the causative agent of babesiosis. 3D illustration showing classic tetrad-forms of Babesia merozoites so-called Maltese cross formationChoroba wywołana przez te pierwotniaki to Babeszjoza lub Piroplazmoza. Babesia często nazywane są piroplazmami ze względu na gruszkowaty kształt, jaki przyjmują w jednym z etapów rozwoju (pear-shaped – w kształcie gruszki). W USA dominującym gatunkiem powodującym zakażenia u ludzi jest Babesia microti, natomiast w Europie dominującym gatunkiem jest Babesia divergens.

Babesia przenoszona jest głównie przez kleszcze (zarówno osobniki dorosłe jak i nimfy, istnieje także możliwość zarażenia się podczas transfuzji krwi. Żywicielem pośrednim Babesia są różne kręgowce, w tym człowiek, natomiast żywicielem ostatecznym są kleszcze Ixodidae.

Objawy babeszjozy

W początkowej fazie infekcji często występuje wysoka gorączka i dreszcze. W miarę upływu choroby mogą pojawiać się dodatkowe dolegliwości. Zakażenie Babesią może przebiegać łagodnie i skąpoobjawowo. W takim przypadku objawy babeszjozy są często mylone z boreliozą. Może występować przewlekłe zmęczenie, bóle głowy, bóle mięśniowo-stawowe, okresowo nawracające stany gorączkowe, poty zimne, gorące lub naprzemienne (głównie nocne) i dreszcze. Jednak Babeszjoza może również przebiegać gwałtownie, prowadząc nawet do śmierci (piorunujący przebieg choroby może wystąpić u osób z obniżoną odpornością – po 60 roku życia, po przeszczepach, splenektomii, chorych na AIDS). Kiedy u chorych na boreliozę występuje dodatkowo infekcja Babeszją, przebieg obu chorób może być zaostrzony, a ryzyko uszkodzenia narządów (stawów, układu nerwowego, serca) jest większe. W takim przypadku liczba występujących objawów jest większa, a czas powrotu do zdrowia wydłuża się.

Babesia wykształciła mechanizmy pozwalające jej hamować odpowiedź immunologiczną organizmu na infekcję. Pierwszym mechanizmem obronnym jest hamowanie produkcji przez krwinki toksycznego dla patogenów gazu – tlenku azotu. Babesia wydziela enzym, który dezaktywuje L-argininę, która jest niezbędna do syntezy tlenku azotu. Dlatego suplementacja L-argininą pomaga hamować infekcję Babesią. Ponadto Babesia posiada zdolność zmiany polaryzacji immunologicznej – jest w stanie zmienić mechanizm działania układu immunologicznego w stosunku do patogenu. W tym konkretnym przypadku układ immunologiczny nie wytwarza przeciwciał przeciwko patogenom wewnątrzkomórkowym, a zamiast tego produkuje limfocyty przeciwko zewnątrzkomórkowym patogenom. W ten sposób patogen w komórkach (erytrocytach) nie jest atakowany, natomiast nasila się stan zapalny okolicznych tkanek, co w konsekwencji może prowadzić do schorzeń o podłożu autoimmunologicznym.

Testy laboratoryjne w kierunku obecności infekcji Babesią są nieczułe i problematyczne. Gatunków Babesii, które są przenoszone przez kleszcze i mogą być przekazane ludziom, jest wiele. Niestety badania laboratoryjne dają możliwość sprawdzenia tylko kilku gatunków, dlatego często wyniki są ujemne. Na wynik testu wpływ ma także nasilenie infekcji i długość jej trwania – przy wieloletnich oraz łagodnych infekcjach wyniki również mogą być fałszywie ujemne. Standardowe leczenie farmakologiczne Babesii jest długotrwałe i może nie dawać gwarancji zupełnego wyleczenia. Nawroty choroby mogą występować nawet kilka lat po zakażeniu.

Do opracowania tekstu korzystamy z materiałów ogólnodostępnych w mediach internetowych, dobierając je dla Was według naszej najlepszej wiedzy.

Czy to Bartonella?

Bartonella henselae bacteria, the causative agent of cat-scratch disease or bartonellosis, formerly known as Rochalimaea bacteria, 3D illustration

Czy to Bartonella?

Bartonella jest jedną z najczęściej występujących koinfekcji Borrelii. To Gram–ujemna tlenowa pałeczka o szerokości 0,3–0,5 i długości 1–1,7 µm, charakteryzująca się wolnym metabolizmem oraz polimorfizmem (może przybierać rożne kształty i rozmiary). Jest trudna w hodowli laboratoryjnej, dlatego wiedza na jej temat, jak i chorób przez nią wywołanych jest ciągle ograniczona.

Bartonella należy do patogenów wewnątrzkomórkowych, ale żyje również w przestrzeniach międzykomórkowych. Po zarażeniu kolonizuje komórki śródbłonka naczyń krwionośnych, a następnie erytrocyty. Bakteria ta wykazuje także zdolność do infekowania dobrze unaczynionych tkanek, takich jak zastawki serca, wątroba, śledziona lub łożyska naczyniowe skóry. Podział komórkowy Bartonelli w porównaniu do powszechnie występujących bakterii jest stosunkowo długi – podwaja ona swoja ilość w około 24 godziny, co praktycznie uniemożliwia usunięcie bakterii antybiotykami działającymi przy podziale komórkowym (antybiotyki penicylinowe).

Bartonella przenoszona jest przez kleszcze oraz owady kłująco-ssące takie jak komary, meszki, pchły, czy wszy. Istnieje także możliwość zarażenia się poprzez wtarcie w skórę wydalin zakażonych owadów, na przykład pcheł oraz od kręgowców, takich jak gryzonie, koty, psy, jelenie poprzez ugryzienie, zadrapanie, czy kontakt ze śliną. Badania na zwierzętach wykazały, że Bartonella przenika także przez łożysko. Według lekarza Jamesa Schallera właśnie duża liczba wektorów i rezerwuarów tej bakterii czyni ją najbardziej powszechną infekcją na świecie. Dlatego postawił on hipotezę, że może bardziej właściwym byłoby nazywać Borrelię koinfekcją Bartonelli. Na podstawie swojej praktyki stwierdził on bowiem, że Borrelia zawsze współistnieje z Bartonellą (pomimo, że wyniki laboratoryjne testów na Bartonellę są często fałszywie ujemne), natomiast Bartonella może już występować osobno.

Podobnie jak w przypadku Borrelii, bakteria Bartonelli podlega szybkim mutacjom genetycznym.
Na ten moment opisanych jest ponad 50 jej gatunków, opublikowanych w Publicznym Banku Danych Genetycznych (chociaż niektórzy naukowcy mówią już o ponad 75 gatunkach), wśród których najczęściej wykrywane u ludzi to: B. henselae, B. quintana, B. bacilliformis, B. elizabethae i B. vinsonii, które mogą powodować, takie choroby jak „choroba kociego pazura”, „gorączka okopowa” czy „gorączka Oroya”.

Bartonnella henselae

Często zdarza się, że u osoby chorej na boreliozę występuje więcej niż jeden gatunek Bartonelli. Dodatkowo w przypadku szczepów Bartonelli, przenoszonych przez kleszcze, okazuje się, że różnią się one od powszechnie znanych, występujących na przykład w chorobie kociego pazura. Dlatego odkleszczowe zakażenie Bartonellą posiada często niestandardowy, odmienny obraz objawów, szczególnie od strony ośrodkowego układu nerwowego. Ponadto leki stosowane na Bartonellę nie działają na Bartonellę odkleszczową (redukują objawy choroby, ale jej zupełnie nie usuwają). Z tego względu na Bartonellę odkleszczową zwykło się używać określenia organizmy podobne do Bartonelli (BLO – Bartonella like organism). Należy pamiętać, że gatunków Bartonelli jest wiele, badania z kwi natomiast uwzględniają tylko kilka najczęstszych, stąd testy w ich kierunku mogą być ujemne. Ponadto Bartonella ma często działanie immunosupresyjne – może blokować układ odpornościowy i produkcje przeciwciał na samą siebie, a także przeciwciał na inne infekcje pochodzenia odkleszczowego u ludzi. Należy pamiętać, że wynik ujemny nie wyklucza infekcji.

Bartonella quintana 

Objawy bartonellozy.

Przebieg zakażenia i symptomy są różnorodne, począwszy od łagodnych bezobjawowych do zagrażających życiu infekcji. Pierwszymi symptomami infekcji mogą, choć nie muszą być objawy grypopodobne, takie jak gorączka, dreszcze, uczucie ogólnego rozbicia. W późniejszej fazie Bartonella zwiększa pobudliwość ośrodkowego układu nerwowego – powoduje drażliwość, niepokój, roztrzęsienie, bezsenność, lęki, złe samopoczucie, zmęczenie, zaburzenia czucia skórnego a nawet napady drgawek. Może prowadzić także do zaburzeń poznawczych i splątania umysłowego. Innymi charakterystycznymi objawami są: utrzymująca się lekka gorączka, ból głowy, anemia, zapalenie żołądka, ból brzucha, bóle mięśniowe, poranne bóle stóp (zwłaszcza podeszew), bóle stawów, bóle kości długich np. piszczeli, palenie, mrowienia lub ból skóry, problemy z oczami (bóle gałek ocznych, zaburzenia widzenia, światłowstręt, uczucie piasku pod powiekami), powiększenie węzłów chłonnych, bóle gardła, podskórne guzki na kończynach, czerwone brodawkowate wykwity, czerwone lub sine podłużne wysypki (czerwone smugi przypominające zadrapania, podobne do rozstępów).

Do opracowania tekstu korzystamy z materiałów ogólnodostępnych w mediach internetowych, dobierając je dla Was według naszej najlepszej wiedzy.

Borelioza – tak zwana Choroba z Lyme

Lyme Disease
Borelioza – tak zwana Choroba z Lyme. 
Borelioza, zwana też Chorobą z Lyme, to przewlekła, wieloukładowa i wielopostaciowa choroba wywoływana przez Gram-ujemną, spiralną bakterią – krętka Borrelia burgdorferi przenoszonego przez kleszcze.
Do zakażenia boreliozą dochodzi na skutek bezpośredniego kontaktu kleszcza zakażonego krętkiem Borrelia ze skórą człowieka. W momencie kontaktu krętek wnika do organizmu ludzkiego wraz ze śliną lub wymiocinami kleszcza. Zakażenie zazwyczaj następuje po paru minutach, a nie tak jak twierdzą, co nie którzy po paru godzinach bytowania pasożyta w ciele człowieka, dlatego tak istotne jest jak najszybsze usunięcie go. Jeżeli kleszcz pozostaje w skórze ponad 72 godziny, zakażenie boreliozą jest praktycznie stuprocentowe.
Bakterie mają złożoną strukturę genetyczną, zapewniającą im wyjątkowo efektywną adaptację do organizmu ludzkiego. Po dostaniu się do organizmu człowieka mają zdolność przechodzenia z ruchliwych form aktywnych w formy nieruchome, tzw. cysty. W takiej utajonej postaci są w stanie przebywać długo – jest to tzw. okres latencji, podczas którego nie występują u człowieka żadne symptomy choroby. Taka postać bakterii jest pozbawiona ściany komórkowej, co tłumaczy niską skuteczność leczenia boreliozy niektórymi antybiotykami, których działanie polega głównie na hamowaniu syntezy ściany komórkowej bakterii. Część krętków posiada zdolność do ponownego przechodzenia w ruchliwe formy spiralne, co jest powodem pojawiania się nawrotów i zaostrzeń choroby. Ponadto krętki Borrelia burgdorferi przechodzą długotrwały proces namnażania, dlatego występuje konieczność podawania antybiotyków przez okres co najmniej 4 tygodni jeżeli mówimy o początkowej fazie zakażenia.

W trakcie ataku krętków na komórkę układu odpornościowego człowieka dochodzi do niszczenia jej ściany komórkowej, otaczania się bakterii błoną komórkową gospodarza, co powoduje, że bakteria staje się nierozpoznawalna dla układu immunologicznego kręgowca, a tym samym nie jest możliwa skuteczna obrona immunologiczna organizmu.
Borelioza ma bardzo złożony i różnorodny obraz kliniczny. Może mieć przebieg bezobjawowy, może dawać tylko objawy skórne w postaci rumienia wędrującego lub może ujawniać się w postaci rozsianej z zajęciem dużej liczby narządów i tkanek. Symptomy zazwyczaj pojawiają się po okresie 1-4 tygodni od zakażenia, jednak czasami mogą wystąpić nawet po 3 dniach. Przyjmuje się umowny podział choroby na 3 fazy: wczesną zlokalizowaną, wczesną rozsianą i późną.
Faza pierwsza (wczesna zlokalizowana) trwa od 3 do 40 dni od ukąszenia przez zakażonego kleszcza. W miejscu ukłucia tworzy się tzw. rumień wędrujący (łac. erythema migrans),rumień występuje bardzo rzadko  mający najpierw postać niedużej plamki lub grudki, która stopniowo zwiększa swe rozmiary, aż powstaje duża czerwona plama, z charakterystycznym przejaśnieniem w środku.
Zazwyczaj rumień ma średnicę większą niż 5 cm, przez co można odróżnić go od skórnej zmiany alergicznej mogącej wystąpić po ukłuciu kleszcza. Tworzeniu się rumienia może towarzyszyć miejscowe swędzenie, pieczenie, ból lub mogą występować objawy grypopodobne (gorączka, bóle mięśniowo-stawowe, ból głowy, zmęczenie).

Rumień stanowi odpowiedź układu immunologicznego na migrację krętków w skórze. W fazie pierwszej może pojawiać się również tzw. chłoniak limfocytarny skóry, mający postać grudki lub sinoczerwonego guzka o średnicy 1-5 mm, występujący najczęściej na płatkach usznych, łokciach, mosznie lub sutkach. Jeżeli w fazie pierwszej nie podejmie się leczenia przeciwbakteryjnego, infekcja przyjmie postać rozsianą z objawami wtórnymi (9).
Faza druga (wczesna rozsiana) rozwija się po kilku tygodniach lub miesiącach od zakażenia i jest skutkiem rozsiewu krętka Borrelia z krwią i chłonką do odległych miejsc ustroju, np. do układu nerwowego, serca, stawów czy skóry. Rozwijają się objawy wtórne boreliozy. Najczęściej są to zapalenia stawów, zaburzenia neurologiczne i kardiologiczne. W przypadku zapalenia stawów w większości przypadków zajęte zostają niesymetrycznie stawy duże obwodowe, dochodzi do zapalenia maziówki. Zaburzenia neurologiczne przebiegają pod postacią nawracającego limfocytarnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, neuropatii obwodowych lub zapalenia korzeni nerwowych. Zaburzenia kardiologiczne zaś polegają na postępującej kardiomiopatii, zapaleniu osierdzia, wsierdzia i mięśnia sercowego, lewokomorowej niewydolności serca, zaburzeniach przewodnictwa mięśnia sercowego, aż do bloków całkowitych.
Faza trzecia (późna, przewlekła) stanowi przetrwałe zakażenie, które rozwija się w okresie od roku do kilku lat od zakażenia. Charakteryzuje się występowaniem objawów przewlekłego zanikowego zapalenia skóry dystalnych części kończyn górnych i dolnych, destrukcyjnymi zmianami zapalnymi stawów, przewlekłym zapaleniem mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych z przewlekłymi zespołami neurologicznymi i psychicznymi. Faza ta jest szczególnie trudna do rozpoznania i leczenia, gdyż mimo wcześniejszego przyjmowania antybiotyków infekcja wciąż pozostaje aktywna.
Borelioza może przyjmować różne postacie, w zależności od miejsca umiejscowienia się krętków Borrelia. Najczęściej występują postacie: stawowa, kardiologiczna i neurologiczna.
Postać stawowa boreliozy, boreliozowe zapalenie stawów – LA (ang. Lyme arthritis) – jest najczęstszą postacią choroby, powstającą na skutek zakażenia stawów krętkami Borrelia. Charakteryzuje się bólami kostno-stawowymi, występującymi asymetrycznie, w jednym lub kilku stawach naraz. Bóle mają zmienny przebieg i nieregularne nawroty. Zazwyczaj dotyczą kolan lub innych dużych stawów kończyn. Bólom może towarzyszyć obrzęk i ocieplenie zajętego stawu.
Postać kardiologiczna boreliozy jest spowodowana zajęciem mięśnia sercowego przez krętki Borrelia i odznacza się obecnością bloku przedsionkowo-komorowego, bloku prawej lub lewej odnogi pęczka Hisa i innych zaburzeń przewodnictwa wewnątrzkomorowego. Może przebiegać bezobjawowo lub dawać objawy w postaci duszności, zmniejszonej tolerancji wysiłkowej, omdleń, zawrotów głowy, bólów zamostkowych, kołatania serca, czy symptomów prawo-lub lewokomorowej niewydolności serca. W 90% przypadków postać kardiologiczna boreliozy jest całkowicie uleczalna.
Postać neurologiczna (neuroborelioza) rozwija się w wyniku zajęcia przez krętki Borrelia układu nerwowego, które może nastąpić zaraz po zakażeniu, ale też nawet po upływie kilkunastu lat (12.. Może prowadzić do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenia nerwów czaszkowych i korzeni nerwowych. Najcięższymi i najpoważniejszymi postaciami neuroboreliozy są: zapalenie mózgu objawiające się bólami głowy, zaburzeniami świadomości, napadami drgawkowymi, niedowładami i niezbornością móżdżkową oraz zapalenie rdzenia manifestujące się spastycznym niedowładem kończyn dolnych i górnych, zaburzeniami mikcji oraz ataksją. Może też dochodzić do polineuropatii objawiającej się parastezjami, bólami korzeniowymi i nadwrażliwością na bodźce bólowe oraz do przewlekłego postępującego zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego.
Leczenie boreliozy obejmuje długotrwałą antybiotykoterapię lub zioła liposomalne. Najskuteczniejszymi antybiotykami stosowanymi przeciw Borrelia w każdym stadium są tetracykliny, w tym doksycyklina (działająca również przeciwko Ehrlicha) oraz minocyklina, penicyliny, cefalosporyny i metronidazol.

Kleszcze – a co to?

Kleszcze i czym są poniżej w krótkim zarysie.

Kleszcze są pajęczakami z podgromady Acari – roztoczy. Do tej pory oznaczono niemal 800 gatunków z czego w Polsce występuje 20. Najczęściej spotykanym z nich jest kleszcz pospolity, zwany również pastwiskowym (Ixodes ricinus) i to właśnie on jest w naszym kraju główym wektorem boreliozy.

Co ciekawe kleszcze najczęściej bytują nie w lasach, ale na obszarach przejściowych między dwoma różnymi typami roślinności takich jak graniczące z łąkami obrzeża lasów mieszanych, śródleśne polany, zagajniki, brzegi rzek i stawów, pogranicza lasów liściastych i iglastych. Jeżeli chodzi o lasy, kleszcze wybierają głównie  liściaste, zasiedlają również lasy iglaste z bogatym poszyciem. Kleszcze spotkać można również w miastach, występują licznie w parkach i terenach zielonych na obrzeżach osiedli. W oczekiwaniu na swojego żywiciela przesiadują na końcach lub spodniej stronie liści czy na gałęziach.

Cykl życiowy kleszcza obejmuje dwa lata. Pajęczaki te zimują w ściółce leśniej, budząc się do życia kiedy tylko temperatura dobowa osiągnie kilka stopni na plusie – zwykle na przełomie marca i kwietnia. W maju, czerwcu i wrześniu obserwuje się największą ich aktywność, żerują jednak aż do listopada, w miastach można je spotkać nawet w grudniu.

Chociaż występują cztery postacie rozwojowe kleszcza (jaja, larwa, nimfa i postać dorosła) głównymi wektorami boreliozy nie są osobniki dorosłe, ale nimfy. Nimfa bardzo skutecznie przenosi kretki Borrelii, ponieważ jest niewielkich rozmiarów – osiąga wielkość ziarnka piasku oraz kolor – jest niemal przezroczysta. Te cechy sprawiają, że często pozostaje przez nas niezauważona. Trzeba zachować szczególną ostrożność w maju i czerwcu, na które to włąśnie przypada okres aktywności nimf.

Ciało kleszcza zbudowane jest z dwóch części– gnatosomę i idiosomę. Kleszcz atakuje swoich żywicieli używając gnatosomy, czyli swojego kłująco-gryzącego aparatu gębowego. Ciało kleszcza pokryte jest rozciągliwym oskórkiem, dzięki czemu samica kleszcza potrafi zwiększyć sowją masę ciała nawet 130-krotnie.

Biały kolor ubrań, wydychany przez nas dwutlenek węgla, ciepło, ruch powietrza, zapach potu zawierający kwas masłowy – to wszystko wychwytują narządy zmysłów kleszcza w poszukiwaniu swojego żywiciela.

Chcę być zdrowa i szczęśliwa

Systematyczność i cierpliwość to klucz do zagadki pt. „Chcę być zdrowa i szczęśliwa.”.

Prezentujemy historię Moniki, która w krótkich słowach, z uśmiechem, komentuje swoją walkę z chorobą w taki sposób: “Niektórzy twierdzą, że mi odbiło”.

Skąd takie opinie? Monika zawsze otwarcie przyznawała się do swoich problemów ze zdrowiem i momentów załamania. Teraz również otwarcie mówi o tym, że walczy o siebie.

Skończyła marketing i zarządzanie na Uniwersytecie Łódzkim. Od 15 lat prowadzi własną firmę. Równie często, jak w biurze można ją spotkać na siłowni.
Choruje od dziecka, w wieku 10 lat okazało się, że ma bardzo podwyższone ASO i RF. Dostała diagnozę – Młodzieńcze Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Zbicie ASO zajęło 3 lata. Do 18 roku życia jedyną uciążliwą przypadłością było ciągłe chorowanie, głównie na anginy ropne. Stwierdzono gronkowca złocistego i w wieku 18 lat usunięto Monice migdały. Wydawałoby się, że problem minął… jednak po 2 latach znów się zaczęło.
Wysokie TSH i przeciwciała – diagnoza Hashimoto.

„Jeśli ktoś nie doświadczy pewnych rzeczy, nie zrozumie.”.

Już dwa lata później w wieku 23 lat rozpoczęła kolejną przygodę. Zaczęło się niewinnie od bólu podbrzusza. W przeciągu pół roku trafiła do szpitala trzykrotnie z zapaleniem jajników i przydatków. W końcu zrobiono laparoskopię i zdiagnozowano Endometrioze. Jej leczenie trwało 10 lat, przerobiła mnóstwo leków hormonalnych, antybiotyków, leków przeciwbólowych łącznie z morfiną. Przeszła kilka operacji, po trzeciej żyła nadzieją, że choroba już nie wróci. Ale ona nie dała o sobie zapomnieć, wróciła z podwójną siłą. Ból był nieznośny, paraliżował umysł i ciało. Życie znów zaczęło tracić sens. Żyła jak na bombie, a intuicja podpowiadała jej, że czas na kolejny krok – czwartą i ostatnią operację.

„Zawsze byłam inna. Zawsze robiłam rzeczy wbrew naturalnemu myśleniu. Zawsze mówiłam, co myślę i robiłam to, co uważałam za słuszne.”.

Decyzję o operacji podjęła na własną odpowiedzialność. Posunęła się do usunięcia narządów rodnych, lub ładniej ujmując „symbolu kobiecości”.
Nie ma jajników, macicy i szyjki macicy – pełna histerektomia.
Zrobiła to słuchając wyłącznie siebie. Ktoś mógłby pomyśleć, że to egoistyczne. Że bała się bólu i to niepoważne żeby kobieta w wieku 33 lat okaleczała się w ten sposób.
Może tak jest, może większość osób, które oceniają to w ten lub inny sposób mają rację. Ale dla niej najważniejszym jest, że zrobiła to w zgodzie ze sobą. Była świadoma pozytywnych i negatywnych konsekwencji tej decyzji.

“Nie żałuję tego co zrobiłam, jestem szczęśliwa i spełniona.”.

Monika często słyszy, że jest wojowniczką, ale ona tak nie uważam. Monika po prostu chce żyć i cieszyć się życiem. Ma ogromną nadzieję, że jej historia komuś się przyda i pomoże przede wszystkim w szybkiej diagnostyce chorób oraz, że inni będą walczyć tak jak ona to robi od dobrych paru lat.

Leczenie hormonalne, przyspieszona menopauza, ciąża z 30 kg bagażem oraz cztery operacje, nie wpłynęły na jej życie w pozytywny sposób. Przeciwnie.

“Z uśmiechniętej aktywnej dziewczyny, zrobiłam się wrakiem człowieka.”.

Choroby współistniejące tj. RZS, zapalenie mięśnia sercowego, Hashimoto oraz terapia hormonalna zastępcza, to wszystko musiało mieć swoje konsekwencje. Organizm nie wytrzymał w tak młodym wieku, takiego zawirowania. Waga szła w górę a jej samoocena w dół.

„Przychodzi znienacka, w najmniej oczekiwanym momencie, w chwili, w której się nie spodziewałam. Za każdym razem chce zawładnąć moim ciałem: głową, kręgosłupem, nogą, nerkami, pęcherzem, jelitami i co najważniejsze umysłem. Stara podporządkować sobie moje życie. Chce, abym straciła bliskie osoby i wszystkich znajomych. Jest bezwzględna, sieje strach, wywołuje ból i unieruchamia ciało. (…). Jest bezkarna i bezlitosna, bo jest nieuleczalna.”.

Monika płakała, nie mogła na siebie patrzeć i dusiła się sama w sobie. Stojąc przed lustrem szukała dawnej Moniki. Ale już jej tam nie było. Kiedy dmuchała kolejne świeczki na torcie, pomyślała „czas wrócić do gry!”. Nie było łatwo, ale wiedziała jedno – jeśli nie spróbuje będzie żałowała do końca życia. Zaczęła spełniać swoje marzenie, marzenie o normalnym, aktywnym życiu. Nie robi bardzo wielu rzeczy, denerwuje się bo by chciała. Ale wie, że jej upór i determinacja ją uratowały.

„Endometrioza zniszczyła mnie fizycznie i psychicznie, ale nauczyła mnie walki. I za to jestem jej wdzięczna. Teraz znowu walczę.”.

Myślała, że jej walka w końcu się skończyła, niestety ta nadzieja okazała się złudna. Zaczęła mieć problemy z sercem. Początkowo uznawano, że ten problem związany był z zaburzoną gospodarką hormonalną i Hashimoto. Jednak z czasem okazało się, że przeszła „po cichu” zapalenie mięśnia sercowego. Pojawiła się również tachykardia.
Kilka miesięcy później zaczęły odzywać się bóle stawów i kości, diagnoza – Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Dostała leki i znów zaczęło się normować.
Zaczęła normalnie funkcjonować, wróciła do sportu.

Sielanka nie trwała długo. Zaczęły pobolewać przedramiona i nadgarstki. Myślała, że to objaw przetrenowania i postanowiła odpocząć. Niestety, czy trenowała czy nie, ból towarzyszył. Może śmiało powiedzieć, że rezygnacja z treningów dała gorsze skutki niż ruch.
Po zrobieniu pakietu badań reumatologicznych lekarze stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Zaczęli ją kierować do psychiatry mówiąc, że na siłę szuka sobie choroby!!!

„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala Ci wytrwać.”.

Problemy ze zdrowiem spowodowały, że zaczęła przywiązywać wagę do tego co je. Zaczęła interesować się dietetyką i zdrowo się odżywiać. Skutkiem tych działań był fakt utraty wagi, ale i aspekt zdrowotny. Znalazła zadowolenie i spełnienie w stosowaniu diety i aktywności fizycznej. Zaczęła obserwować własne ciało i uczyć się go na nowo. Uważa, że sukces zależy od naszej świadomości.

“NIE! MNIE NIGDY NIE ZDOBĘDZIESZ!”.

Mając takie doświadczenia z lekarzami zaczęła sama szukać przyczyny bólu. Przypadkowo trafiła na artykuł o objawach boreliozy. Okazało się, że pasują do jej problemów. Jednak jedno nie dawało jej spokoju.

“Nigdy nie ugryzł mnie kleszcz lub tego nie pamiętam.”.

Zaczęła drążyć temat i dziś, dzięki samozaparciu ma pewność skąd brały się te wszystkie bóle, złe samopoczucie, bezsenność lub nadmierna senność, zmęczenie.

“Jestem posiadaczką boreliozy i koinfekcji (babesioza, bartonelloza, yersinioza, chlamydioza, anaplasmoza, mycoplasmoza).”.

Na dzień dzisiejszy jest już rok po leczeniu. Na pewno jesteście ciekawi jak przebiegło!?
Ponieważ nie uznaje półśrodków, od razu zdecydowała się na leczenie metodą ILADS. Dla niektórych leczenie bardzo kontrowersyjne, w jej ocenie, kiedy podejmowała decyzję jedyne słuszne i skuteczne. Liczyła się ze skutkami ubocznymi, ale wiedziała, że mogę wygrać! I tak początkiem 2017 roku pojawiła się w gabinecie lekarza ILADS z historią swojej choroby, kompletem badań na boreliozę i koinfekcje, badaniami podstawowymi i wynikiem biorezonansu. Od razu zdecydowała się na mocne uderzenie, leczenie antybiotykami i ziołami. I to był strzał w sedno, rok temu zakończyła leczenie z pozytywnym skutkiem.

“Pomimo, że w jakiś sposób uporałam się z chorobą. Prawdą jest jedna, ona jest we mnie i zostanie ze mną do końca moich dni…”.

Aktywna była już jako mała dziewczynka. Sala gimnastyczna była jej drugim domem. Sportu nie porzuciła nawet wtedy, kiedy musiała się poddać rehabilitacji kręgosłupa, którą przeszła jako nastolatka. Zawzięła się i trzy razy w tygodniu ćwiczyła z rehabilitantem, dzięki czemu uniknęła operacji. Tak naprawdę dzięki rehabilitacji pierwszy raz w życiu uświadomiła sobie, że cierpliwość i systematyczność oraz pokora są tylko elementami układanki, które kształtują charakter człowieka.

“WALCZCIE O SWOJE MARZENIA I PAMIĘTAJCIE MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ MARZENIA SIĘ SPEŁNIA W KAŻDYM WIEKU.”.

Od ponad pięciu lat prowadzi w miarę aktywny i zdrowy styl życia. Często ludzie zadają jej pytanie, jak ona to robi. Odpowiedź jest bardzo prosta i zawsze ta sama – chodzi o zmianę nie diety, a swojego stylu życia, o odnalezienie w aktywności i zdrowym żywieniu zadowolenia.

Trzeba obserwować siebie i własne ciało, bo każdy reaguje na swój sposób.
Wszystko zaczyna się w umyśle i od nas samych zależy czy się uda. Trzeba sobie zdać sprawę z jednej rzeczy – to długotrwały proces i na efekty trzeba poczekać. Ile? Na to nikt nie zna odpowiedzi. Ale uwierzcie Monice, że warto!

“Zdrowe odżywianie, sport, BMW czy Hel…”.

Czy to jej hobby? Na pewno to jej odskocznia od codziennych problemów, pracy i chorób.

Niektórym dieta kojarzy się wyłącznie z wyrzeczeniami i…karą. Nie sprawia im to żadnej przyjemności. Jednak ona podchodzi do tego inaczej, gotowanie jest dla niej przyjemnością. Mimo, że nie jest z zawodu dietetykiem, doskonale wie, jakie produkty powinna spożywać, aby dostarczyć swojemu organizmowi, jak najwięcej substancji odżywczych, mikroelementów i witamin. Aby mógł prawidłowo i sprawnie funkcjonować. Używa rozmaitego rodzaju warzyw, mięs i przypraw.
Mogłoby się wydawać, że taka pasja zajmuje naprawdę dużo czasu. Jednak kiedy gotowanie staje się pasją i sprawia radość, nie zwraca się uwagi na czas.

Dzięki tej pasji łatwiej jest jej walczyć z problemami zdrowotnymi. Nie ma co się bać przygotowywać rozmaite potrawy, których do tej pory nie było na naszych talerzach. Warto posiadać szeroką wiedzę na temat produktów, ponieważ powinniśmy wiedzieć, jakich substancji nam one dostarczają i jak mogą pomóc w leczeniu.
Poza tym będziecie mogli pochwalić się przed swoją rodziną nowymi zdolnościami kulinarnymi i zarażać innych tą pasją.

“Sport w moim życiu… jest od dziecka.”.

Od dziecka ciągle w ruchu. Teraz wie, że sport kształtuje wytrwałość, poczucie poszanowania siebie i otoczenia, uczy pokory. Sport nauczył ją pozytywnego stosunku do ludzi i otaczającego ją świata, podnosi sprawność umysłową. Sport wywiera znaczny wpływ na jej rozwój fizyczny, przygotowuje go do wysiłku fizjologicznego i psychicznego, pomaga kształtować wolę i siłę charakteru. I tak naprawdę sport plus zdrowe odżywienie tworzą całość i pomagają walczyć z przeciwnościami losu.

“Monika i BWM… miłość od pierwszego wejrzenia.”.

Zaczęło się niewinnie. Dostała w prezencie e21, jako pierwszy w życiu samochód. Pamięta to, jak dziś. Pierwsze skojarzenie – rekin. Wsiadła, odpaliła i tak to się zaczęło. E28, E30, E36, E46, E34, było ich kilka łącznie przez 12 lat ok 22 szt. Obecnie jej serce należy do E39. Ktoś powie, że to tylko samochód no cóż dla niej to coś więcej. Dla niej, to nie jest tylko blacha i koła. Dla niej BMW ma duszę i historię. I nie ukrywa… ten tylni napęd… kto jeździł choć raz wie o czym mówi.

“Hel.”.

Hel jej azyl, jej bajka – tam, gdzie pociągi kończą swój bieg i gdzie czas zatrzymuje się w miejscu. Czy to krótki wyjazd na weekend czy długi urlop. To bez znaczenia, wsiada w auto i pokonuje 450 km bez mrugnięcia okiem. Las, morze, plaża, wiatr, cisza i spokój… Tam ładuje swoje baterie. Tam znikają smutki dnia codziennego a życie nabiera innych barw.
Jest to dla niej bardzo wyjątkowe miejsce i na zawsze takim pozostanie.

Przestaje być niewolnikiem telefonu, internetu, telewizji i tego wilczego pędu, który towarzyszy jej na co dzień. Niby każdy dzień jest inny, a zarazem taki sam – praca, dom i tak w kółko. Kąpiele w morzu, wieczorne spacery brzegiem, szum morza, fale bijące o brzeg, jazda rowerem po lesie, bieganie. To wszystko sprawia, że czuje się jakby przeniosła się do innego świata. I tego właśnie jej trzeba!!! Choć czasem pada deszcz, wieje mocniejszy wiatr, a sztorm jest normalnym zjawiskiem, uwielbia tam jeździć, żeby od tak po prostu nic nie robić.

Wszystkim ludziom poleca znaleźć sobie takie miejsce na ziemi – miejsce, gdzie można spokojnie odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Jedni lepiej czują się nad morzem, inni w górach. Na szczęście w naszym pięknym kraju mamy zarówno jedno jak i drugie, więc z pewnością każdy znajdzie coś fajnego dla siebie. Czasem są takie dni gdzie, brakuje człowiekowi powiewu świeżości, dlatego radzi uciec w taki swój kąt.
“Wierzcie mi, że jeżeli życie Was męczy, denerwuje, irytuje to nic tak nie pomoże, jak zresetowanie głowy w takiej swojej bajce.”. U Moniki sprawdza się to bez dwóch zdań.

O Polsce mówi, że to piękny kraj, i radzi czasem spojrzeć dalej niż przez swoje okno. Radzi, aby pomyśleć, żeby poszukać sobie takiego azylu na reset bo życie jest za krótkie, żeby z niego nie korzystać. A jeżeli już znajdzie się taką swoją przystań to nie należy zapominać o niej i dbać o nią, kochać ją całym sercem, tak jak robię to właśnie Ona.

Jak choroba zabrala mi dzieci….

Historia Marzeny Sieling rozpoczyna się mniej więcej na początku 18 roku życia…

…wtedy Marzena została ugryziona przez kleszcza. Dermatolog bardzo szybko powiązał obecność występującego na skórze rumienia z boreliozą. Lekarz polecił przyjąć serię antybiotyków i wrócić na powtórną wizytę kontrolą po kilku tygodniach. Równie szybko orzekł o pełnym wyleczeniu i całkowitym rozwiązaniu całego problemu. To jednak okazało się dopiero początkiem bardzo tragicznych wydarzeń.

Bakteria, która przedostała się do jej organizmu wraz z ukąszeniem kleszcza, dopiero po czasie pokazała się w pełnej klasie. Po kilkunastu dniach z jej organizmem zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Początkiem były typowe objawy infekcji – stany zapalne gardła i uszu, problemy z oddychaniem i uczucie rozbicia. Później pojawiło się kołatanie i ból serca, a także trudności z czytaniem i koncentracja. Ponownie udała się do lekarza.

Dziewczyna z racji młodego wieku została odesłana do psychiatry, pod pretekstem „dość dziwnego stanu i objawów”. Usłyszała, że może czuć się źle z powodu nerwów, ktoś wspomniał jej nawet o depresji. Wędrowała między kolejnymi lekarzami. Szukała pomocy, której nikt nie był jej w stanie zaoferować. Życie musiało toczyć się dalej…

Ukończyła szkołę, zaczęła pracę. Wyszła za mąż i zdecydowała się wyjechać do Niemiec. Starała się po prostu normalnie żyć. Spodziewała się dziecka. Dość szybko zaakceptowała myśl o macierzyństwie i skoncentrowała się na ciąży. Przez te kilkadziesiąt dni zdążyła rozkochać się w nadchodzącej wizji. Do czasu 11 tygodnia. Pewnego sobotniego popołudnia. Jej życie nagle zesztywniało.

Marzena udała się do toalety i zauważyła krew. Natychmiast udała się do
szpitala, gdzie jak wspomina, została okropnie potraktowana. Dodaje, że
podczas całego badania była niesamowicie zapłakana i przerażona tym, co się
dzieje. Przeczucie podpowiadało jej najgorszy scenariusz, ale głęboko
wierzyła, że lekarze dokonają cudu i wszystko skończy się pomyślnie.
Niestety. Ciąża zakończyła się poronieniem, a ból rozdzierający serce każdej niedoszłej matki, był i nadal jest niemożliwy do opisania słowami. Przez kilka kolejnych tygodni czuła się, jak prawdziwy wrak i cień człowieka, co wynikało z oczyszczania organizmu po ciąży. Żałuje jednak, że lekarz w ogóle o tym nie wspomniał, nie dał żadnych wskazówek, jak minimalizować te następstwa. Kolejne niedopatrzenie w trakcie tamtego pechowego dnia.

Mija 1,5 roku od pamiętnych wydarzeń z pierwszej ciąży. Marzena starała się wrócić “na nogi” po niezwykle wyczerpujących przeżyciach, gdy jednego dnia pojawia się przeszywający ból brzucha. Dziewczyna ponownie trafia do szpitala, gdzie lekarz podaje jej środki przeciwbólowe w formie kroplówki.
Jego zdaniem przyczyną są kamienie nerkowe i stan będzie konieczny do skontrolowania ze specjalistą. Po 3 dniach karetka ponownie zabiera ją do szpitala. Niesamowity ucisk brzucha skłonił lekarzy do badania ginekologicznego.

„Gratulacje, jest pani w ciąży!”. Gdy usłyszała te słowa, poczuła wir emocji
– szok, radość, miłość, ale i strach. Zastanawiała się, jakim cudem skoro
regularnie miesiączkowała. Natomiast ból miał być wynikiem kamieni.
Zdecydowała się na dalszą diagnostykę ginekologiczną w tym samym
szpitalu i koniec końców doczekała się potwierdzenia. Niestety kolejny raz
jej życie zesztywniało!

Marzena była w 3 miesiącu ciąży pozamacicznej… Kobietę ponownie ogarnęły ból i rozpacz. Co innego mogła poczuć? W tym samym momencie dowiedziała się, że będzie rodzicem i jednocześnie miała to wszystko stracić. Niestety ciąża zagrażała jej życiu. Powiększony jajowód uległ pęknięciu i spowodował wylanie krwi do brzucha. Operacyjne rozwiązanie tej sprawy było kolejnym punktem zwrotnym w jej życiu. Codzienny stres i inne problemy zdrowotne, a także regularny wysiłek fizyczny w pracy pozbawił ją sił. W pewny momencie
nawet skrycie pomyślała, że zaczyna wariować. Osiągnęła kres własnej wytrzymałości.

Czuła się całkowicie odrętwiała emocjonalnie. I ta okropna bezradność. Nienawidziła jej i własnej słabości. Nie potrafiła znieść, że idzie ulicą i płacze, że nie może jeść, umyć się, posprzątać, że nie potrafi normalnie funkcjonować. Pojawiły się problemy ze snem, które z czasem przerodziły się w bezsenność. Nie trzeba było długo czekać na gonitwę myśli i pojawienie się poczucia beznadziejności. Była wręcz przeładowana lękiem, strachem i
wstydem. Nie widziała w niczym sensu, nie miała zupełnie pomysłu co mam z tym zrobić. Któregoś dnia powiedziała nawet rodzicom, że chyba niedługo umrze. Po dziś dzień żałuje tych słów. Może jedynie przypuszczać, jak okropnie musieli się z tym poczuć.

Depresję pokonała w szpitalu psychiatrycznym. Tam rozpoczęła walkę o własne życie i walkę przeciw chorobie. Ogrom wylanych i przepełnionych żalem łez w szpitalu pozwolił jej prawdziwie opłakać własne życie oraz tęsknotę za marzeniami, radością i szczęściem. Podczas leczenia zrozumiała, jak istotna jest zmiana własnego podejścia – na dobre postanowiła się odciąć od toksycznego środowiska i wziąć rozwód. Wiedziała, że tylko tak może zacząć od nowa i wziąć los we własne ręce. Wie jednak, że nie dokonałaby tego bez
ogromnego wsparcia najbliższych.

To właśnie oni dali jej siłę do szukania sensu życia. Rodzina i przyjaciele okazali się solidnym wsparciem, aby stanąć na nogi i zrobić pierwszy krok w przód, w kierunku nowej rzeczywistości. Wiedziała, że leczenie i „zdrowienie” wymaga odpowiedniego czasu. Niejednokrotnie będzie ciężko. Pomyślała jednak, że pomimo młodego wieku dość sporo przeżyła w krótkim czasie. Wciąż chciała walczyć w imię czegoś nowego. Wiedziała,
że mam w sobie na tyle odwagi, aby to zrobić.

Początkiem walki było znalezienie podłoża nieustannie utrzymującego się kiepskiego samopoczucia. Wieloletnie poszukiwania pozwoliły Marzenie znaleźć
pożądaną odpowiedź. Jej autorem był Pan Michał Szebestik.

Dzięki internetowi i filmom z jego udziałem zrozumiała, że musi się z nim skontaktować. Zadzwoniła. Długo rozmawiali. Została odpowiednio pokierowana pod kątem właściwego diagnozowania się w kierunku boreliozy. Okazało się, że przyczyną jej pogorszonego nastroju było to samo ukąszenie sprzed 11 lat. Choroba nie została wyleczona, a kolejne diagnozy stawiane przez lekarzy wielokrotnie wiązały się z koniecznością operacji.
Antybiotyki i szczepionki były nagminnie polecane od momentu wejścia do gabinetu, natomiast badanie i diagnoza były raczej dziełem przypadku aniżeli wynikiem fachowej wiedzy. Nie zawsze jest to efektem niemocy, czy zakazów ze strony systemu. Problem często tkwi w niewiedzy i osobowości lekarzy. Z jej doświadczenia może powiedzieć, że zrobili jej więcej szkody niż pożytku.

Każda osoba chorująca na boreliozę ma własną historię i każdy przypadek jest na swój sposób wyjątkowy. Jednak u wszystkich choroba jest tak samo ciężka i stwarza ryzyko występowania wielu powikłań. Każda borelioza może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w organizmie, a nawet trwałego inwalidztwa. Marzena jednak podkreśla, że nie można odpuszczać.

“Choroba nauczyła mnie, żeby żyć i cieszyć się obecną rzeczywistością, tu i teraz.Każdego dnia, bez najmniejszych wyjątków.”. Nie wie, czy przez boreliozę wstanie jutro z łóżka. To podstępny przeciwnik, który powoli zabiera człowiekowi resztki sił i nie pozostawia większego wyboru. Wymaga zmian w podejściu do życia, sposobie żywienia i porzucenia niektórych nawyków. Najważniejsza jest jednak walka, którą musimy toczyć przez cały
czas. I ciągle pamiętać, że walczymy o niezwykle istotny cel. O samego siebie.

 

PL EN ES FR DE